Młoda Dudzianka jednak wróciła do Polski, dwa dni temu przywitała się z ojczystą ziemią. Dla niektórych może być to zaskoczenie, bo ostatnio prezydentówna jakoś odcinała się od rodziny, wybrała Anglię i tam spędzała życie.
Byli tacy którzy mieli w związku z tym obawy, czy aby dobrze zapowiadająca się dama nie zejdzie na psy w tej Anglii, bo tam wiadomo, syf, kiła i mogiła za każdym rogiem, wszędzie albo gej, albo lesba, albo jakiś napalony czarny, nie to, co w dumnej, bezpiecznej, miodem i mlekiem spływającej ojczyźnie sprawnie zarządzanej przez jej genialnego tatę.
Anyway…
Wiewiórki donoszą a wróble to nawet ćwierkają, że od dłuższego już czasu, było duże rodzinne ciśnienie, żeby młoda panna wróciła do Polski i wsparła w walce szanownego papę. Przed pierwszą tura to ciśnienie było ponoć tak duże, że groziło wybuchem i rozerwaniem rodzinnych więzi. A ponieważ tata z całego swego małopolskiego serca wspiera i popiera rodziny i życie rodzinne niezwykle ceni, no to oczywistym jest, że chciał się pokazać razem z córką, a może nawet żoną, co nie za bardzo było mu dane.
Ciśnienie środowiska też było: „Anżej nie pierdol tyle o rodzinie, przede wszystkim pokaż rodzinę. Swoją”. A tu Dupa, że tak powiem, bo żona ustawicznie wykręcała się nadmiarem obowiązków („przez cały czas zajmowała się działalnością charytatywną i robiła to poza kamerami”), zaś córka nie mimo próśb, gróźb i nacisków, niezmiennie tłumaczyła, że ma inne plany, jest umówiona z przyjaciółmi na potańcówki w klubie Ministry of Sound i nie zamierza z tego rezygnować, bo o wejściówki do klubu wcale nie jest łatwo. Nawet Mick Jagger czeka w kolejce. Jak by tam nie było i ile plotek by w tym nie było a ile prawdy, fakt faktem w pierwszym rozdaniu kart Kingi nie było. Nie istniała.
Złośliwy, ale też pewnie ci nieco lepiej zorientowani mówią, że Kindze zdecydowanie bliżej do poglądów dziadka Juliana a zwłaszcza wujka Kuby, niźli dziadków Jaśka i Janiny. To w dużej mierze mogłoby tłumaczyć ów dystans do polityki a zwłaszcza rezerwę w stosunku do politycznych wyczynów taty, które pośrednio również jej chluby raczej nie przynoszą. Tym bardziej, że jest dorosła, więc może mieć własne „ja” i przy tym „ja” trwać.
Zachodzę więc w głowę co się stało, jakich użyto argumentów, żeby tę skądinąd o miłej powierzchowności emigrantkę, jednak ściągnąć do Warszawy, by wtłoczyć na ostatniej prostej w machinę promującą tatkę. Miała to by być jakoby „tajna broń” Anżeja, bo skoro nie pomaga żona, to może pomoże chociaż córka, ale szczerze mówiąc na czym ta tajność miła polegała do dziś się nie dowiedzieliśmy. Chyba brakło czasu, albo refleksu, albo głowa nie ta.
Poza tym co to za bomba niby? Bombą by z pewnością wybuchła, gdyby Anżej pokazał się na koniec z – powiedzmy – nieślubnym synem, ale to, że ma córkę sensacją jednak żadną nie jest. Ani więc to tajna ani tym bardziej broń. Gdyby to była naga broń, no to może by jeszcze zadziałała, ale z drugiej strony być głupszym od Franka Drebina…, no nie wiem, czy byłoby to rozsądne.
I zasadnicze pytanie teraz, czy Kinga opuści ten kraj szczęśliwości jeszcze w niedzielę w nocy, czy może łaskawie poczeka do poniedziałkowego poranka i wstępnych chociaż wyników? A tak BTW, skoro o dzieciach mowa, co tam u syna pani Beaty? Planuje kolejne dziecko, czy na razie raczej stabilizacja? 🕷

BYĆ MOŻE PRZYDATNE LINKI:
ale za to udało się uciszyć Piątka i jego dowody na chińskie stypendium prezydentowny
PolubieniePolubienie
Nie marudzić i nie narzekać, tylko mobilizować. Pisowską bolszewię trzeba gonić!
PolubieniePolubienie