Coming out naszego dobrego znajomego księdza Bortkiewicza (🔝) jest zaskakująco szczery i na swój sposób porywający: „…żyję w związku ze swoim smartfonem, od wielu lat, bardzo czule i intymnie. Głaszczę go, karmię, troszczę się o niego, jesteśmy w bardzo bliskich relacjach. To naprawdę jest powód do tego, że mamy prawo do zawarcia związku małżeńskiego”.
Można by go nazwać perwersyjnym zboczkiem, co w przypadku księdza jest raczej mało wyszukanym, ale jednak komplementem. Z drugiej strony po co się bawić w przezywanie? Przecież każdy człowiek ma prawo kochać to, co mu się podoba, lub kto mu się podoba, a tym samym mieć prawo do szczęścia po swojemu. Więc jeśli Bortkiewicz gzi się z własnym telefonem, no to jego sprawa.
Niestety, z jakiś nie do końca jasnych powodów Bortkiewicz nie ujawnił nam (przynajmniej na razie), ani imienia swojego smartfona, ani tym bardziej jego płci. Mimo też ewidentnych przesłanek, smartfon – być może iPhone, który uchodzi za urządzenie chętnie przytulane przez zwolenników nieformalnych i niebanalnych związków – nie został jednak do tej pory jego oficjalną żoną/mężem, a to wielka szkoda, gdyż iPhone, urządzenie uczuciowe wyrafinowane, może poczuć się urażony.
Z drugiej strony, trzeźwo na to patrząc, jeśli ksiądz i to jeszcze niestety z profesorskim tytułem (brak zrozumienia podstawowych terminów graniczącym z debilizmem), nie widzi różnicy między smartfonem a drugim człowiekiem, to nic dziwnego, że księża wszyscy jak leci, nie odróżniają dzieci od dorosłych.
Pomimo tych drobnych niedomówień i zastrzeżeń, szczery mój podziw wzbudza odwaga księdza Bortkiewicza i jasny przekaz przynajmniej do najbliższych. Żadnej ściemy, prosto z mostu, jak w najlepszej polskiej rodzinie. A rzeczywiście byli to najbliżsi, rodzina prawie, zwłaszcza w sensie mentalnym i umysłowym.
Bo nadmieńmy, że te szczere acz szokujące słowa Bortkiewicza padły podczas takiego rodzinnego zlotu, nazwanego umownie konferencją, poświęconego – jakże by inaczej – ideologii LGBT i gender. Organizacji spotkania podjął się tzw. uniwersytet papieski Jana Pawła II z niezawodnego w takich sytuacjach Krakowa. Wśród umysłowo powinowatych gwiazd eventu wymienia się Beatę Kempę, oraz najsłynniejszego doktora ostatnich dni Patryka Jakiego. Towarzystwo zaiste zacne, można by tak ad hoc utworzyć z niech wyjazdowy oddział szpitala psychiatrycznego w Tworkach lub Drewnicy.
Nietaktem było by pewnie nie wspomnienie choć jednym zdaniem, o jakże wybitnym ekspercie od rur wydechowych, a także metod ich zatykania, czyli również księdzu Dariuszu Oko. Tak, on tam też był, wino mszalne i święconą wodę pił. I dzielił się bardzo cennymi uwagami, bo umówmy się, że jego rozległa wiedza, zapewne wnikająca z długoletnich badań i zajęć praktycznych, jest unikatowa i jedyna w swoim rodzaju. Choć powiedzmy też szczerze, że ta nieprawdopodobna, obsesyjna jego słabość do wpychania nosa do odbytów innych, musi rodzić również różne podejrzenia, dotyczące choćby stanu zdrowia. Ale nie brnijmy w to dalej, bo nie nasza to sprawa.
Natomiast zszokowało mnie nieco, jedno z pozoru niewinne zdanie, które wygłosił ksiądz Oko, a czemu ochoczo przytaknął Bortkiewicz.
„Mają pełne usta tolerancji, akceptacji i szacunku, a jak dochodzą do władzy, to innych wycinają w pień, nikt nie ma prawa się odezwać, totalitaryzm”.
Powiem ja Wam, że po tak wykształconym duszpasterzu nie spodziewałem się jednak, iż w tak jednoznaczny i brutalnie szczery sposób zaatakuje katolików. To wszystko oczywiście święta prawda, ale żeby tak otwarcie, bez hamulców żadnych… Toż to pod obrazę uczuć podpada. 🕷
Cóż tu można powiedzieć; to zwykłe chuje z mózgami wypłukanymi wodą święconą.
PolubieniePolubienie
Oni nie piją wody. Brzydzą się
PolubieniePolubienie