A dokładniej rzecz biorąc „Całe Lipce w mojej cipce”, taki jest tytuł dyplomowego spektaklu studentów IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Spektakl miał miejsce we Wrocławiu gdzie jest filia Akademii. No i się zagotowało, bo tytuł to tylko niewinny w sumie wstęp, a w zasadzie słowo wstępne przed spektaklem.
Skracając… Spektakl – będący dość swobodną interpretacją „Chłopów” Reymonta – to rodzaj satyry, która w państwie bogobojnych bigotów, nie mogła nikomu przypaść do gustu. Już samo słowo „cipka” w tytule, wywołuje u nich atak furii połączonej z epilepsją, oraz stany lękowo-paranoidalne. Swojska polskość została trafiona w czułe miejsce.
Nie ma powodu ukrywać, że jest to mniej lub bardziej oczywista, czasem szyta grubymi nićmi, kpina z wiejskiej, jarmarcznej religijności, oraz wiejskich obyczajów, co prawda z początków XX wieku, ale z których to obyczajów spora cześć przetrwała do dziś i trzyma się nadal mocno. Nie bez znaczenia jest też próba podjęcia tu dyskusji o seksualności człowieka, zwłaszcza w zestawieniu ze specyficzną, ciągle jeszcze w wielu wypadkach XIX-wieczną wiejską moralnością.
Nie mówię, że każdy chłop po cichu gwałci krowy i świnie, ale mówię, że polska wieś i jej podskórne, nie widoczne na pierwszy rzut oka obyczaje, fobie i niechlujnie skrywana hipokryzja, to nadal wdzięczny temat i to nie tylko dla artystów. Wywlekanie więc tego typu niuansów nie może się podobać, więc nic dziwnego, że spektakl nim się jeszcze dobrze zaczął, już został rozstrzelany, zaś ochotnicy do plutonu egzekucyjnego stawali w społecznej, nocnej kolejce by się do niego załapać.
Tymczasem prawem każdego artysty jest prawo do interpretacji wziętego na warsztat dzieła, stąd Reymont który opisywał ludzkie słabości, zdrady i oszustwa, doczekał się reinterpretacji, co oznacza, że współcześni twórcy przełożyli to po prostu na bardziej współczesny, przystający do współczesnych czasów język. Ot i wszystko.

Dlatego dzisiejsza, wrocławska Jagna, zamiast dymać się z kim popadnie w oborze, albo na sianie w stodole, uprawia na scenie cyberseks, a ksiądz chodzi w kasku ze swastyką (bo właśnie wrócił z wrocławskiego marszu niepodległości dawnego kolegi po fachu Międlara), obok której widnieje symbol Polski Walczącej, ukochany symbol turbopatriotów.
Wszystko się zgadza i jestem pewien, że gdyby Reymont dziś pisał „Chłopów”, to zapewne, tak by to mniej więcej również w jego ujęciu wyglądało. Więc drodzy prawacy i inni obrońcy polskiej tradycji i polskiego dziwactwa narodowego, nie ma się co oburzać, bo to jest ta rzeczywistość za którą w dużej mierze wy odpowiadacie.
Sygnaliści donoszą również, że w spektaklu dopuszczono się i to po wielokroć, sprofanowania (modne słowo) i hymnu i Bogurodzicy, ale proszę nie mieć pretensji do Majewskiego (reżyser), bo on nic nie sprofanował, on tylko coś odwzorował i wyciągnął wnioski, skondensował w dwóch godzinach lepkie narodowe soki. W tum sensie nic nie wymyślał, po prostu real przeniósł na scenę. Tak Moi Drodzy, padające ze sceny słowa „o wstydzie wsi„, a w zasadzie o ciężarze wsi, który tkwi w nas wszystkich, i ciąży i przeszkadza nam w odnajdywaniu się w dzisiejszym świecie, są jak najbardziej prawdziwe. Bo to świat dużo bardziej skomplikowany niż ten z czasów Reymonta, oraz ten z wyobrażeń i marzeń nacjonalistycznie zjeżonych turbokatoprawaków.
Nie muszę dodawać, że pomijając tych wspomnianych „turbo”, generalnie cała ta szeregowa pisbiomasa, może być jednak spektaklem zachwycona, bo pisbiomasa mimo, że się do tego nie przyznaje a nawet oburza, to lubi gołe cycki, a słowo cipka kręci ich niemal tak samo jak słowo piwo.
Zaraz, zaraz… nie lubi cycków i cipka ich nie kręci powiadacie? No to co lubi pisbiomasa i co ją kręci? 🕷
Oj kręci ich cipka, kręci. A jak sami nie mogą to księdzu oddają. No taka już specyfika tradycyjnej polskiej wsi.
PolubieniePolubienie
No to wieś sie obrazi !! Boc to oni hurmem na „prosesyje”,święte obrazy obnoszą a jak śpiewają w kościołach to tak by sąsiednie 3 sioła słyszały. A w swoim obejściu to juz zaprzeczenie wszystkiego co im jegomość głosił i potępiał” Byle tylko”obce oczy nie widziały” lub”obce uszy nie słyszały”Gdyby co to idziemy w zaparte.A wieś stanie murem bo każdy to samo tak samo a może i lepiej.
Pamiętam jak wkurzyłem mieszkańca Podhala co to o „nierozerwalności węzła małżeńskiego” powiadał „świętości rodziny” i zepsuciu moralnym.Bo on jest przeciw i by zabronił
To go spytałem czy „przyjmując letników” biorąc od nich „dutki”.A gości w rożnych konfiguracjach.pan z panem 2 kobiety czy pary mieszane choć raz sprawdził w dowodach czy to są rodziny.I to te „uświęcone”
To samo i tak samo dzieje sie w tzw „gospodarstwach agroturystycznych” gdzie nikt nikogo nie pyta i /cale szczęście/nie sprawdza.
Tak to wygląda rozziew miedzy tym co oficjalnie głoszone a praktyka życia codziennego
PolubieniePolubienie