Jakkolwiek uświadamianie 10-latkom, że seks istnieje, odgrywa w życiu człowieka niezwykle istotniejszą rolę, i czy im się to podoba czy nie, wcześniej czy później zetkną się z nim w praktyce, jest oczywiście zasadne, o tyle sondowanie ich stanu wiedzy w wieku jakim są, wydaje się nieco przedwczesne i dyskusyjne. Wpierw trzeba by ich czegoś nauczyć a dopiero potem odpytywać. A z tym uczeniem to cienko jest.
**
Środowiska aseksualne pod każdym względem (aseksualność doskonała istnieje, nazywa się Pawłowicz), podniosły wrzask, że w jednej ze szkół podstawowych w Szczytnie bodaj, uczniowie wypełniali ankietę dotyczącą spraw o których aseksualni myśleć nie chcą a co dopiero głośno mówić.
Na ankietę składało się coś około sześćdziesięciu pytań, w tym między innymi takie:
- Czego obawiasz się najbardziej przy uprawieniu seksu?
- Co mogłoby cię skłonić do współżycia?
- Jak myślisz, ilu twoich rówieśników ma pierwszy stosunek za sobą?
- Jaki wiek jest odpowiedni, aby rozpocząć współżycie seksualne?
Obawiam się, że wielu tych wzburzonych i zbulwersowanych, dorosłych a nawet już przerosłych i przejrzałych, miałoby poważny kłopot, żeby na te pytania odpowiedzieć. Ba, mam wrażenie a w zasadzie to jestem pewny, że wielu z tych wzburzonych i zbulwersowanych nie bardzo wie co to jest stosunek płciowy/ruchanko/dymanko/pierdolenie, bo nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyli, a blade pojęcie o tym mają tylko dlatego, że nasłuchały się lub naczytali pogadanek niezastąpionego w kwestii szerzenia i propagowania kultury seksualnej ojca/księdza Knabita (czy jak mu tam).

W każdy razie oburzeni i zbulwersowani uznali, że ta ankieta to coś skandalicznego.
„Takie rzeczy powinny być najpierw skonsultowane z rodzicami, bo nie eksperymentuje się na uczniach, jak na króliku, czy myszce laboratoryjnej. Tego nie można tak zostawić, to było obrzydliwe” – mówi jakiś oburzony, zbulwersowany i wyraźnie podniecony, przy okazji zdaje się rodzic.
[patrząc na to z nieco innej strony: dlaczego to niby można eksperymentować do woli na myszkach i królikach, a na dzieciach już nie? Każde życie, jest przecież taką samą wartością. Nieprawdaż? Nawet niektórzy katolicy, co prawda z niechęcią, ale to przyznają]
**
Powiem tak, jeśli ankieta miała za zadanie – jak oficjalnie się twierdzi – zdiagnozować problemy społeczne w szkołach, i powstała na zamówienie i w ramach Europejskiego Programu Badań Szkolnych nad Używaniem Alkoholu i Narkotyków (w skrócie ESPAD), to wszystko jest w porządku. Jeśli dodatkowo ankieta była przeprowadzana na lekcji religii, no to pomysł tym bardziej się broni, bo słabość do seksu katechetów i tym podobnych osobników, plus wyjątkowe ich rozeznanie w tej materii, są powszechnie znane. Choć nie zmienia to postaci rzeczy, że dzieciaki mogły mieć z tą ankietą jakiś problem, no chyba, że w ogóle nie rozumiem i nie znam współczesnych dzieciaków i być może parę rzeczy o bzykanku mógłbym się nauczyć również od niech.
Powstaje teraz zasadnicze pytanie, a mianowicie, czy w ogóle ten szum, wrzask i rozpacz były uzasadnione, czy mieliśmy do czynienia z czymś nieznanym, niespotykanym, zaskakującym i na dodatek obrzydliwym? Ależ nie!
Przecież od zawsze, dokładnie o to samo, choć być może w innej nieco formie, pyta małolatów prawie każdy ksiądz dobrodziej. Fakt, nie robi tego w szkole tylko na plebanii, ale jednocześnie nie kończy na wypytywaniu („czy podoba ci się mój ptaszek”, „co chcesz żeby wziąć go do ręki„, „obciągałeś kiedyś księżego wacka„), tylko często gęsto przechodzi do zajęć praktycznych. I co? To nie jest już obrzydliwe? W szkole to skandal, ale na plebanii to już zaszczyt i dopust boży? A jak ksiądz wypytuje 10-latka o intymne szczegóły na spowiedzi (onanizując się pod sutanną) to was też nie oburza? Macie na karku głowy czy arbuzy?
Tak więc kochani rodzice i edukatorzy, ogarnijcie się trochę i pamiętajcie, że takie już mamy czasy (na szczęście), że wiek nie ma szczególnego znaczenia i seksi się wtedy kiedy się zachce, a nie wtedy kiedy prymas Polski uzna to za stosowne. Koniec kropka.
No i odpuście sobie tę tępą propagandę „o eksperymentach”. Bo to do zarzygania jest głupie. (R)

POLECANE:
Odpytywanie Szanowny Redaktorze Naczelny bez klechę podczas spowiedzi nastolatki/a stanowi tajemnicę spowiedzi i dlatego jest nad tym odpytywaniem ciemna zasłona. Ankieta zaś w szkole już pewnie tego samego dnia stanowi jawność całego miasta/wsi.
Niżej podpisany wiedzę ” na te tematy” uzyskiwał pod koniec lat 50-tych od starszych nieco kolegów, którzy naukowych podstaw nie mając ani pewnie możliwości poznania szczegółów anatomicznych starszych koleżanek, szerzyli „wiedzę” ogólnie znaną, bardzo ubarwianą słownie. Więc już słownictwo było intrygujące bez wchodzenia w szczegóły anatomiczne.
Dziś dzieci/młodzież mają większe możliwości zgłębienia ( ha ha ha) tychże szczegółów teoretycznie i praktycznie. Najczęściej korzystając z netu. Tymczasem wiedza na „te tematy” ich rodziców nadal jest praktycznie żadna.
A w przestrzeni medialnej oczywiście „krzyki” słychać tylko tej części społeczności, która dostęp ma do mikrofonu.
I w „tych tematach” panuje zresztą obłuda.
Pozdrawiam teoretyków i praktyków obojga płci. klechów i obłudników nie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
„Odpytywanie Szanowny Redaktorze Naczelny bez klechę podczas spowiedzi nastolatki/a stanowi tajemnicę spowiedzi i dlatego jest nad tym odpytywaniem ciemna zasłona. ”
Jesteś pewien ze w tym „konfesjonale” nie ma ukrytego mikrofonu a katabas to wszystko sobie potajemnie nagrywa. Dzis w zbożnym celu !! Oczywista oczywistość/cyt klasyka/ bo „za komuny” by moc sporządzać notatki i raporty gdzie trzeba i komu trzeba/
Bo kto by pamiętał z tych”bezgrzesznych” te setki a nawet tysiące”grzechów,parafian” a takie przywołanie takowych w najbliższym kazaniu jest bezsprzecznie dla nich pożyteczne i zbawienne.No jak nie jak tak !
PolubieniePolubienie
Wielce Szanowny Jahu !!! Redaktorze Naczelny etc.etc.etc. !!!
Jakoś mnie nie podnieca do dyskusji „zadany” przez Ciebie temat pt. „Czym się różni ankieta szkolna od ankiety na plebanii” – w wiadomych sprawach. Moim zdaniem – na plebanii wiedzą o wiele więcej, a w szkołach o wiele mniej – przecież szkoły są po „reformie”, to skąd niby oni maja coś wiedzieć. A na plebanii…hooooo……hooooo…..hoooooo…. tysiąc lat doświadczeń metodą „in vitro” – znaczy się „na żywca”. Znasz to powiedzenie – …”praktyka czyni mistrza…” – tedy nie mam wątpliwości. Usiłowałem coś sobie przypomnieć „w tych sprawach” z lat mojej młodości, ale też mi nie wychodzi. Po prostu – dawniej nikt nie robił „Igły z wideł” a po wojnie mieliśmy całkiem godziwy przyrost naturalny naszej polskiej populacji. Gdyby tak teraz czynili „rządzący” to pan prezes i pan Mateusz nie musieli by dopłacać „do interesu” żadnych tam 500+ – znaczy się – łatwiej było by „zrównoważyć budżet”, co podobno chcą uczynić (heeee…..heeeee…..heeeee….) – coś chyba trzeba będzie na ten temat napisać, bo aż mnie „swędzi”. Chwilowo – kibicuję naszym „siatkarzom” i siatkarzom Słowenii. „NASI” dali popalić Niemcom a Słoweńcy „Ruskim” – od strony „politycznej” pełna chwała w kręgach „rządowych” – nawet pan Mateusz podesłał „rządowy” samolot po siatkarzy, bo jakąś tam angielska firma zbankrutowała i zaniemogła. Firma nazywa się „Thomas Cook”, co przełożone „na polski” brzmi – „Tomasz Kucharz”. Wiadomo – „kucharz” to „kucharz” – do „garów” z nią, a nie do latania.
Ma kanwie tych naszych sukcesów sportowych – bo o innych trudno coś powiedzieć (pan prezydent Macron coś tam ostatnio marudził) – chodzi mi po głowie myśl aby polskim sportem narodowym uczynić grę w rugby. Wprawdzie rodowód tej gry wywodzi się z Wielkiej Brytanii – ale ma typowo polskie cechy. Od kilku lat próbuję zgłębić tajemnice tej gry i na pewno minie jeszcze kilka lat – nim mi się to uda, ale kiedy popatrzeć na taki mecz „rugby” – wychodzi mi, że ma ona wiele polskich cech. No popatrz sam – jedna grupa „graczy” przepycha się z druga grupą i tutaj wszystko jest dozwolone. Oni tam się kopią, przepychają wzajemnie, chwytają za różne części ciała i biegają bez powodu „w te i we wte” stronę. Podobno chodzi o jakieś „przyłożenie”. Aby sobie „przyłożyć” to oni robią jakiś „młyn”. Wszystko jest tam dozwolone a w takiej „kupie” graczy trudno zauważyć kto komu „przyłożył” i za co. Oni nawet zakładają do gry „nauszniki” – widocznie wolno ciagnąć się za uszy. Nazwa tej gry jest tylko taka jakaś dziwaczna – „rugby”. Po polsku mogło by to się nazywać „rugi” – że niby jeden drugiego chce „wyrugować” z gry. Nawet boisko jest takie bardziej „katolickie” – zamiast kręgów i łuków mają na trawie namalowane krzyże (na prawdę !!!). Pomyśl Szanowny Jahu – może warto tu być „prekursorem”, może ktoś nam sypnie groszem albo jakąś skromną „prezesurką” – za „historyczne” odkrycie.
PolubieniePolubienie
P.S. – Tak „a propos” rugby i Wielkiej Brytanii !!! Masz klasyczny przykład „gry w rugby”. Ichni Sąd Najwyższy właśnie orzekł, że pan premier Johnson popełnił „faula” – zawieszając Parlament (Izbę Gmin). Znaczy się -” przyłożyli” Johnsonowi i grozi mu „dyskwalifikacja”. Skoro w „najstarszym parlamencie świata” tak sobie pogrywają, to co się dziwić, że „gdzie indziej” też.Bedzie się działo u „naszego strategicznego partnera”, którego obrał sobie panprezes – zaraz po tym jak im „odbiłlo” z Brexitem !
PolubieniePolubienie
Wielce Szanowny Jahu !!!
Muszę coś sprostować, bo dałem się zwieść internetowym informacjom. Chodzi o tych naszych siatkarzy i ich kłopoty. Podobno to nie firma pana Thomasa Cooka (Tomasza Kucharza) zawiniła, tylko słoweńskie „Aerolinie” – zastrajkowali sobie. Trwa ustalanie, czy oni zastrajkowali tak sobie – bo taki jest „trynd”, czy też zastrajkowali na wieść, że będą musieli przewozić Polaków to tej ichniej Lublany. Myślę, że to jest „dobra” wiadomość – nasi będą lekko „wkurzeni” i spuszczą Słoweńcom „ciężki łomot” w półfinale.
PolubieniePolubienie