POLITYKA

Co naprawdę myśli Kaczyński

Kaczyński jeździ teraz po Polsce i głosi między innymi, że trwa atak na polską rodzinę, zmierzający do tego, by podważyć jej istotę. To niedopuszczalne, bo – jak dodaje – tradycyjna rodzina, ta polska w szczególności, wielodzietna, z wyraźnym podziałem ról, patriarchalna, to jest ta największa wartość której wszyscy powinni bronić.

**

Nie wiem jaką konkretnie rodzinę ma na myśli Kaczyński, ale z pewnością nie jest to ta rodzina – dwoje ludzi w mniej lub bardziej formalnym związku. Bo ta rodzina raczej zagrożona nie jest. Ludzie chcą się wiązać, chcą wchodzić w związki, wychowywać dzieci, acz w niektórych przypadkach państwo rzuca im kłody pod nogi. Więc zapewne Kaczyńskiemu chodzi mu o inną nieco rodzinę, tą ichnia Rodzinę, wiecie… Cosa Nostra, omerta i te sprawy, i w tym sensie taka rodzina z pewnością jest atakowana, i będzie atakowana, bo coraz więcej ludzi widzi te mafijne powiązania i praktyki i się przeciwko temu buntuje. Oby skutecznie.

Innymi słowy, tradycyjna rodzina (układ ról dowolny) nie ma tu nic do rzeczy, a Kaczor odwołując się do pojęcia rodziny, po prostu mydli nam oczy.

**

Ta stara, sklerotyczna pierdoła nie pamięta wszak, że paręnaście lat temu mówiła prosto z mostu co sądzi naprawdę o Polakach i ich „tradycyjnych” rodzinach. To nie było wyborcze pustosłowie, tak jak teraz jest. To był Kaczor prawdziwy. Oto na szybko wybrane dwie „myśli” tego buca z książki „Czas na zmiany”, która została opracowana na podstawie rozmów z nim przeprowadzonych w pierwszej połowie 1993 roku.

„Nie jestem zwolennikiem tego, co proponują konserwatyści z ZChN, czyli powrotu do rodziny tradycyjno patriarchalnej, z ostrym podziałem zadań między współmałżonków, z niepracującą żoną otoczoną masą dzieci. To nie jest model możliwy do zaproponowania współczesnemu społeczeństwu. Nawiasem mówiąc, szczególnie w Polsce, gdzie co drugi mężczyzna jest mizernym pijaczyną i stawianie na niego jest nierokującym powodzenia przedsięwzięciem. To smutne, ale taka jest nasza rzeczywistość”

I dalej, w tym samym klimacie:

„Na prowincji, w niektórych rejonach Polski, króluje ogromnie degradujący model życia. Mówiąc żartem, często wychodka nie ma, ale video musi być. Wyróżniamy się w Europie liczbą magnetowidów. Ludzie pracują, jeżeli jeszcze jest praca, wracają do domu, piją wódkę i oglądają pornosy. Robią to też dzieci.”

Wszystko, nic więcej nie trzeba. To jest Polska Jarosława Kaczyńskiego.

Ale tego wyborcy PiS nie przeczytają, bo po pierwsze niczego nie czytają, po drugie czytanie sprawia im w ogóle trudność, nie za dobrze im to wychodzi, a po trzecie po co czytać skoro jest TVP? (R)

POLECANE:

7 komentarzy dotyczących “Co naprawdę myśli Kaczyński

  1. Alex R.

    Nie strasz R.,tą fotką, że do dziewięćdziesiątki na luzie dobije…:))

    Polubienie

  2. w.i.e.s.i.e.k

    Do przemyślenia…
    Bogdan Miś: Tajemnicze uwagi o dziennikarstwie

    16.09.2019

    Dotarłem do dziwnego tekstu. Oto on. Wygląda jak jakiś stenogram z instruktażu. Jakbym to kiedyś słyszał…

    Zacznijmy od krytyki. Więc, towarzysze, może ona być konstruktywna – albo nie. Jak zobaczycie jakieś zło i je opiszecie – to jest krytyka. Ale jeśli na tym sprawa się skończy – to nie jest krytyka konstruktywna. Bo czemu takie ujawnienie zła służy? Z jednej strony – niby ostrzega, piętnuje, zapobiega podobnym sytuacjom na przyszłość. Informuje. Ale z drugiej strony mówi to ludziom, że nasza partia tego zła nie dostrzegła. Że błądzi. Czyli obiektywnie – to nam szkodzi. I my taką krytykę zdecydowanie odrzucamy. Bo czysta informacja, to – towarzysze – bardzo często z politycznego punktu widzenia dezinformacja.

    Bo popatrzmy na sprawę inaczej. Skąd, towarzysze, wiecie, to co wiecie? A może partia wie o wszystkim, ale prowadzi subtelną grę i czeka cierpliwie, by sprawcy tego zła obnażyli się do końca? By ujawnili sojuszników – naszych wrogów? Wtedy wasz krytyczny tekst wszystko może zepsuć…

    A jeśli partia rzeczywiście nie wie – to znaczy, że wy, prosty skrobipiórek, mówicie: ja wiem lepiej niż towarzysze z władzy. To zaś jest wszak niemożliwe, jednostka nie może wiedzieć lepiej. To dowodzi tylko i jedynie waszej próżności. Zarozumialstwa. A my takich dziennikarzy nie chcemy.

    Więc dziennikarz, który rozumie swoją misję jako żołnierza naszej partii, który jest świadomy i ideologicznie wyrobiony – zobaczywszy zło nie ograniczy się do opisania go. Więcej: nie będzie się z tym spieszył. Pójdzie z tematem do instancji partyjnej, przedstawi go, poprosi o ocenę. Da partii szansę zareagowania. Bo – nie oszukujmy się – rzadko, bo rzadko, ale partia jednak też błądzi. Bo partia to ludzie, a ludzie bywają omylni. Ale naród nie powinien o tym wiedzieć. Naród musi mieć pozytywne wzory, ufać – rozumiecie? A wy chcecie to zaufanie poderwać. Tak jest obiektywnie, niezależnie od waszych intencji.

    Ale i to mało. Dobry, zaangażowany dziennikarz nie tylko widzi zło. On musi – a co najmniej: powinien – wiedzieć, jak to zło usunąć. I idąc ze swoim tematem do instancji partyjnej, powinien jej przedstawić swoje propozycje naprawy. Tylko wtedy jego krytyka zasługuje na nazwę konstruktywnej. I tylko taką krytykę możemy akceptować, towarzysze.

    Oczywiście, towarzysze, nie będziemy takich zachowań na was wymuszać administracyjnie. Nasza partia nie jest od tego. Nasza partia liczy na waszą samoświadomość i samorządność. Ona tylko wskazuje kierunki. A tu kierunek jest taki: zorganizujecie się, towarzysze. Będziecie mieli własny samorząd, który poprowadzi odpowiednie szkolenia i zdecyduje o przyznaniu wam uprawnień do pisania czy posługiwania się kamerą, czy mikrofonem. Bo powiedzmy wyraźnie: do czego by prowadziło, gdyby nikt o takie uprawnienia nie pytał? Publikowałby – kto chce, a to przecież nazywa się woluntaryzm i anarchia.

    Bo, towarzysze, wolność słowa – to wolność świadomego słowa, a nie gadanie czy pisanie co się komu zachce i gdzie mu się spodoba.

    I ten wasz samorząd, towarzysze, będzie mógł każdego z tego tak ważnego i odpowiedzialnego społecznie zawodu wykluczyć, na stałe – lub czasowo. To się będzie nazywało zakaz publikacji.

    Mówicie, że to będzie niedozwolona cenzura? Ależ skąd, przecież nie powołamy żadnej instytucji, która by przed publikacją czytała wasze teksty. Co innego po publikacji, bo to już jest praca badawcza, której wyniki naturalnie będą dla nas użyteczne politycznie i mogą posłużyć do udzielenia odpowiednich życzliwych rad i wskazówek samorządom. Ale o cenzurze mowy nie ma.

    Zastrzegamy sobie tylko jedno: nie może być tak, że wy sobie sami wybierzecie ten samorząd. Muszą w nim zasiadać – i to z głosem decydującym — reprezentanci suwerena, bo w przeciwnym wypadku stalibyście się przecież jakąś nową kastą. Bo u nas nie ma i nie może być nietykalnych; lud lub jak wolicie suweren, decyduje – oczywiście, w porozumieniu z konstytuującym naszą tożsamość Kościołem katolickim – o wszystkim.

    Tak nam dopomóż Bóg.

    I – żebyście nie mieli wątpliwości – ta instrukcja została zatwierdzona. Czy muszę wam mówić przez kogo? Z pewnością – nie. Przecież jesteście świadomymi bojownikami naszej świętej sprawy…

    Polubienie

  3. sobiepansobiepan

    BRAWO W.I.E.S.I.E.K. !!! :-)))))))))))))
    To już mogłeś zamieścić ostatnie dwa zdania z tekstu BOGDANA MISIA, które jak gdyby przybliżają sprawę
    Oto one :
    „Nie udało mi się ustalić daty pierwszej publikacji tego tekstu. Gdyby nie końcowe akapity myślałbym, że to jakiś rok 1950. Ale wtedy by nie było o Kościele tylko raczej o ZSRR.” :-)))))))))) (hi…hi….hiiii…..) Myślę, że teraz będzie łatwiej – co ???
    A tak w „ogólności” to warto jednak czytać – zwłaszcza to co powiedział „panprezes” – kiedyś…za czasów PC…i obecnie – za czasów PiS. Dobrze, że Wielce Szanowny Jahu – przytoczył te dwa akapity z „książki” Michała Bichniewicza : „Czas na zmiany”. Widać z tego, że „król jest nagi” i ta „golizna” wyłazi z niego – „chcąc nie chcąc”. Aby stworzyć pewną „całość” o „całości” poglądów panaprezesa – warto przeczytać najnowszą książkę Mariusza Janickiego i Władysława Władyki pt. ” Brat bez brata” – właśnie się ukazała. Z „tym wszystkim” nie wydaje się dziwna zapowiedź pana mecenasa Giertycha, że opublikuje informacje „kto z kim” i za jakie (wielkie pieniądze) robi „publicystykę” dla panaprezesa. Mowa tu o „sprzedajnym dziennikarstwie” i takich różnistych sprawach. Też może być ciekawie – a nawet bardzo. Mowa tu o stale wzrastającym „poparciu suwerena” dla polityki „dobrych zmian” i „miażdżącej” przewadze PiS-u. Tu też „król jest nagi” – ot taka „polityka” rodem z III ligi.No takie mamy czasy i „taki klimat”. I WARTO PAMIĘTAĆ – w „szeregach” PiS-u jest tylko 37.409 członków – jak podaje tygodnik „ANGORA” w aktualnym artykule „Wyborczy totolotek” (Angora nr 38 (22.IX.2019) napisanym przez Krzysztofa Różyckiego. Przy okazji można zapoznać się ilu członków mają inne partie (ciekawe !!!!!). Jak to powiedział ongiś O.Bismarck – „lepiej nie wiedzieć jak się robi kiełbasę i politykę…” – A MOŻE JEDNAK WARTO – czasu „do namysłu” pozostało niezbyt wiele, ale jednak dość – aby „myśleć przed szkodą” – choćby tylko ten „jedyny raz”.

    Polubienie

    • sobiepansobiepan

      P.S. – W.Churchill podobno powiedział „…tak nie wielu zrobiło tak wiele….” – czy jakoś tak – nie chce mi się „odgrzebywać historii”. A może warto !!!

      Polubienie

    • sobiepansobiepan

      P.S. – II !!! To jeszcze „do kompletu” dodam książkę Krzysztofa Mroziewicza pt.” DELIRIUM WŁADZY – kto rządzi ten błądzi” – też warto przeczytać – zwłaszcza PRZED wyborami a nie „po wyborach”.

      Polubienie

  4. sobiepansobiepan

    Wielce SzanownyJahu !!!
    Tak całkiem prywatnie Ci powiem, że nadal sobie liczę – te wszystkie przedwyborcze obietnice – wszystkich, którzy „coś tam” nam obiecują. Jest tego już całkiem sporo i nadal przybywa. Jak tylko ktoś gdzieś wykryje jakiś „obietnicowy szwindel” – natychmiast sypią się nowe – „jeszcze lepsze” obietnice. To samo dzieje się w „dokonaniach” – chwalba idzie – czegóż to „oni” nie dokonali (a gdyby kadencja trwała trochę dłużej – to już całkiem hoooo….hoooooo…..!!! ). Jeszcze do niedawna na nic nie było pieniędzy (strajki nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek, osób niepełnosprawnych – itp…itp…) a teraz = przed wyborami – istne tsunami, sypnęło dobrobytem.
    Zastanawiam się tylko – jak tu wierzyć np. panu Mateuszowi (ale także oczywista oczywistość – panuprezesowi.) Bo pan Mateusz twierdzi, że „oni” wykryli największą na świecie „mafię vatowską”, która wyłudziła setki miliardów złotych ze „skarbca narodowego” a przez minione 4 lata PiS-owskiej kadencji nie odbył się żaden proces karny przeciwko „vatowskim mafiosom”. Nic….null……zero……I nie zapadł żaden wyrok sądowy mimo,że mamy Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości – w jednej osobie. Widocznie jeszcze do niego nie dotarło, że pan Mateusz „samotrzeć” odzyskał miliardy. Coś tu q….wa nie gra !!!! A może „gra i buczy” !
    Takich „perełek” propagandy jest dużo więcej – ja tu tylko tak „wyrywkowo” przytaczam.

    Polubienie

  5. sobiepansobiepan

    P.S. !!! Jak „donaszają” media – w ostatnich dniach wykryto nową mafię – tym razem „lekową”. Chodzi – jak zwykle – o miliardy złotych. Podobno – na fałszywe recepty wykupowane są wszelkie leki z aptek i wywożone zagranicę. Dlatego brak jest wielu leków dla „normalnie chorych” obywateli a to co jest – drożeje, aby mafii nie opłacało się wykupować. Też metoda – na walkę z mafią, za jakiś czas zbrzydnie im to wykupowanie. A „nam” będą dawąć darmowe leki – prosto z apteki – w ten sposób mafia lekowa padnie !!!

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.