POLITYKA

Przepis na drób a’la Wyborcza

BEZ dwóch zdań Wyborcza grilluje Kaczora na całego. Nie mam nic przeciwko temu choćby dlatego, że kaczka grillowana czy też pieczona na wolnym ogniu (koniecznie z jabłkami), to bardzo w sumie smakowity kąsek. 

Zgodnie z przewidywaniami największy problem mają z tym członkowie pisowskiej sekty. Ci najwyżej postawieni, ci co od zawsze specjalizują się w wylizywaniu kaczej dupy, ci co za chwilę mogą najwięcej stracić, niektórzy na bank mogą pójść nawet siedzieć. Mniej prominentni, jakby co, to zawiną dupą, trzasną drzwiami i przytulać się zaczną do kogoś innego.

Sam prezes jest w sytuacji krytycznie trudnej.

W gruncie rzeczy nie chodzi o to że coś tam powiedział, tylko o to, że zostało to nagrane i sprzedane. Co gorsza nagrał go zdaje się członek najbliższej rodziny. Więc komu teraz prezes ma wierzyć, skoro nawet najbliżsi go zdradzają?

Jak ma dalej ufać tym swoim totumfackim, tym wszystkim Brudziom, Mariuszkom, Mareczkom, Beatkom, Ryśkom… No przecież on doskonale wie, że to glizdy, że wcześniej czy później jak im się pod dupami zacznie zdrowo palić, to go zdradzą, wydadzą na żer i opublikują swoje nagrania (chłopaki i dziewczyny mam nadzieję, że nie jesteście palcem robieni i wszystko na wszelki wypadek nagrywacie, wszystkie te odprawy narady, spiski…).

Ba, upublicznią też zdjęcia, opowiedzą o zboczeniach, przywarach, spełnionych i niespełnionych miłościach, o wszystkim opowiedzą, być może o zoofilii i nekrofilii i czymś tam jeszcze, i nawet drogo za to nie wezmą.

No taka smutna rzeczywistość zapukała w poniedziałek do drzwi prezesa i nie pytając o zgodę weszła do środka.

Za chwilę, znając jego charakter i wyjątkową skłonność do wszelkich fobii, gość zacznie coraz gwałtowniej przebierać nogami a być może nawet robić pod siebie. Będzie coraz bardziej podejrzliwy, jeszcze bardziej nieufny, coraz bardziej nerwowy, będzie dostawał niekontrolowanych ataków paniki, przemieszanych z również niekontrolowanymi atakami agresji. Każe wszystkich kontrolować, inwigilować, rewidować przed wejściem do jego gabinetu, będzie jeszcze bardziej podatny na donosy, podpierdalania, zatraci zdrowy rozsądek i zdolność podejmowania racjonalnych decyzji.

Wszędzie też będzie widział mikrofony i magnetofony, będzie ich szukał w herbacie i w schabowym z baru „Kubuś”. Mówię wam zwariuje, odpierdoli mu na maksa!

Zaś w otoczeniu najbliższych i tych nieco dalszych sług i sługusów, zacznie się wojna gangów, bez możliwości brania jeńców. Tak się będzie działo i w tym właśnie sensie jest to największy plus i korzyść z opublikowania przez Wyborczą wszystkich tych mniej lub bardziej istotnych materiałów.

A na koniec pan prezes, poszukując podsłuchów, wydryluje pewnie własnego kota i powiesi go na płocie żeby skruszał. I to będzie kolejny, istotny powód żeby go zamknąć. Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. (R)

7 komentarzy dotyczących “Przepis na drób a’la Wyborcza

  1. Sobiepan Sobiepan

    Wielce Szanowny Jahu !!! Redaktorze Naczelny etc.etc.etc. !!!

    W rzeczy samej – masz rację, panprezes wystawił się na „grillowanie” i to publiczne – co może bardzo zaważyć na jego reputacji i wiarygodności – jako polityka. W tej całej aferze „rodzinnej”, trzeba najpierw sobie odpowiedzieć na pytanie – czy dopuszczalne jest zawarcie „umowy ustnej” i czy ta „umowa” podparta jest jakimiś materialnymi dowodami. Otóż prawo polskie i nie tylko polskie przewiduje i zezwala na zawarcie umowy ustnej – chyba, że ustawa nakazuje w konkretnej sprawie zawarcie umowy pisemnej. Dla przykładu – kupno lub sprzedaż nieruchomości gruntowej lub budynkowej MUSI być zawsze oparte na umowie pisemnej i to w dodatku w formie notarialnej – pod rygorem jej nieważności….chociaż i tutaj znalazła by się furtka. W konkretnej sprawie – zaprojektowania „wież bliźniaczych” – dopuszczalne jest zawarcie umowy ustnej. Należy pamiętać, że ten „deal” toczy się w RODZINIE panaprezesa, czyli miedzy osobami „najwyższego zaufania”, no bo w końcu komu wierzyć, jak nie własnej rodzinie. W dodatku są tutaj „artefakty” – czyli pełna dokumentacja wymagana przepisami prawa budowlanego. Nikt, kto ma wszystkie klepki – tam gdzie powinien, nie będzie robił roboty wartej wiele milionów złotych – za „Bóg zapłać”. Sprawę „przesądzają” NAGRANIA tych rozmów. To jest DOWÓD – praktycznie, nie do obalenia. Należy też pamiętać, że obok prawa polskiego – w razie sporu sądowego – istnieje coś takiego jak „prawo międzynarodowe – prywatne”. Pozwala ono przenieść proces sądowy na forum międzynarodowe i wtedy będzie „po ptokach” – resort pana Ziobry na nic tu się nie przyda. Jednym słowem – będzie się działo. Już samo to, że pewni ludzie i pewne media tak się rozwrzeszczały nad „uczciwością” panaprezesa – kiedy właściwie sprawa jest jeszcze w „powijakach”, daje do myślenia, że coś tu jest „nie teges”.. Dlatego specjalnie mnie to wszystko „nie podnieca” – poczekam na „ciąg dalszy”, a ten NA PEWNO BĘDZIE.

    Polubienie

  2. Sobiepan Sobiepan

    P.S. ! „Kontrahent” panaprezesa jest obywatelem Austrii – stąd możliwość zastosowania prawa międzynarodowego – prywatnego. Wtedy sam proces nie musi toczyć się w Polsce ale np.w dowolnym (lub wybranym) kraju, który jest sygnatariuszem tego prawa.

    Polubienie

  3. wujcio

    Wzmożenie paranoi Kaczyńskiego może być ciekawym wątkiem tej afery.

    Polubienie

  4. Sobiepan Sobiepan

    P.S. II !!! Szanowny Jahu !
    Jest jeszcze „drugi dylemat” w sprawie tego „grillowania” – kto jest właścicielem spółki „Srebrna” i innych spółek i spółeczek powiązanych z „Srebrną” oraz „fundacjami” (ku czci). W „prawie handlowym”….upsss….w prawie o spółkach jest „zapisane”, jak się je tworzy i kto może je reprezentować wobec władz, urzędów i osób trzecich – warto poczytać. W nagranych „rodzinnych” rozmowach panprezes kilkakrotnie „wyrażał się” słowem „my”. Było „my” tamto i my owo zrobiliśmy lub nie zrobiliśmy. Trzeba więc ustalić – kto to są „my” i kto tu ma prawo tak o sobie gadać.Było też powiedziane – jak nie wygramy wyborów w Warszawie, to sprawa się „rypnie”. Należy więc ustalić, które „my” miało wygrać wybory i co miało załatwić, aby budowa bliźniaczych wież” mogla ruszyć z miejsca. Sprawy „finansowania” tej inwestycji, to z kolei całkiem osobny temat – warto tu przeczytać, co to są „konsorcja bankowe”, kto i jak, oraz po co je tworzy i ile „banków” potrzeba, aby takie „konsorcjum” stworzyć – tez ciekawy temat !!! Pożyjemy – zobaczymy, albo nie zobaczymy – czas pokaże.

    Polubienie

  5. vannelle

    Nieźle się pali pod kaczym kuprem.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.