BLACHARA to dziewczyna lub młoda kobieta (acz nie zawsze i niekoniecznie) darząca zainteresowaniem mężczyzn jeżdżących dobrymi, luksusowymi samochodami stanowiącymi symbol dostatku. To jedna z definicji, najbardziej popularna i oczywista. Żeby nie być jednak posądzonym o złośliwość czy nie dajbosze celową manipulację, zerknijmy do innych jeszcze źródeł.
◊
I tak, wedle słownika slangu i mowy potocznej, blachara to kobieta którą rajcują jedynie porządnie tuningowane samochody, a więc koniecznie też luksusowe. Jeśli mężczyzna nie ma takiego fajnego samochodu (porszawka, beemka…), to taka kobieta na pewno się nim nie zainteresuje. No, ale może mieć na przykład porządnie tuningowany bank i wtedy bryka wypasiona i wytunningowana nie jest aż tak bardzo konieczna, lub stanowi dobro uzyskane w pakiecie.
Słownik języka polskiego jeśli do niego zajrzyjcie dodaje, że „blachara to potocznie mało inteligentna dziewczyna, ubierająca się wyzywająco, która interesuje się głównie mężczyznami, samochodami i dobrą zabawą”. Czyli rozrywkowa dupa, zapewne blondynka, nie zważająca na to z kim, bo liczy się jedynie za ile. To by się poniekąd zgadzało z tym co pamiętam z młodości, bo wtedy w tamtych czasach i w tych stronach z których pochodzę, terminem blachara określano dziewczątka nie szczególnie ciężkich obyczajów, choć żadne tam zawodowe dupodajki, tylko amatorki, czasem szkolne i niekoniecznie blondynki, uzależnione jednak od bzykania z tym i owym, w parku i na ławce, dla fanu, choć zazwyczaj wyraźnie skalkulowanego.
W każdym razie biorąc pod uwagę te wszystkie powyższe definicje wraz z rozszerzeniami, to czwartkowy (27.12.2018) tekst Gazety Wyborczej zatytułowany „Dwórki Adama Glapińskiego”, zyskuje również inny nieco, obyczajowy wręcz kontekst. Informacja bowiem o zastanawiającej karierze dwóch odpicowanych i stunningowanych milfów i glonojadów Martynki i Kamilki, w sieci funkcjonuje pod nie budzącym żadnych złudzeń hasztagiem #BlacharyGlapińskiego. Eks modelka i eks zdaje się właścicielka butiku, super fachowcami za 60 tysi miesięcznie? No, bez jaj! A może właśnie dla jaj?!
◊
Wracając zaś do istoty definicji, to nie mam zielonego pojęcia jakim samochodem jeździ Glapiński, więc nie wiem również, która z tych definicji przystaje do tej konkretnej sytuacji i czy w ogóle przystaje. Po mojemu nie za bardzo, na wyrost to trochę i na siłę. Bo znając jako tako życie i układy, domyślam się, że owe dwie odrestaurowane madonny, traktują samochody jako ostatnią rzecz, która je kręci a nawet podnieca.
Już prędzej z racji zawodu i środowiska w którym się obracają, uwielbiają zapewne jeździectwo ze wskazaniem na ujeżdżanie koni. To zdecydowanie bardziej elitarne hobby. Nie tak błahe, powszechne i tandetnie prowincjonalne, jak szybkie i wypasione samochody z rura kanalizacyjna zamiast wydechu. Inaczej Glapiński by ich nie zatrudnił, bo on zdaje się też lubi ujeżdżanie. (R)
Ciekawe czy jak Martynka i Kamilka ujeżdżają Glape to zakładają mu uzdę, czy może prawo zakładania uzdy i jej ściągania jej kiedy trzeba ma tamten Prezes
PolubieniePolubienie
Złapał Kozak Tatarzyna…….. – to przysłowie wybitnie tu pasuje !
PolubieniePolubienie
Straszne lafiryndy.
PolubieniePolubienie
Co się komu podoba…Glapiński zapewne jest odmiennego zdania…
PolubieniePolubienie
Chyba, że ma taką pokutę…
PolubieniePolubienie
ja chyba śnię na szczęście obudzę się w normalnym kraju
PolubieniePolubienie