POLITYKA

On Wielki, ja nikczemnie mały (suplement)

TEKST o zupełnie dotąd nieznanych zasługach i wyczynach premiera Mateusza, spotkał się z należnym mu odzewem. I słusznie, bo pokażcie mi państwo, które ma szefa rządu z tak pięknie zapisaną opozycyjną kartą. No, raczej ze świecą szukać.

Zainteresowanie publikacją wykazała również tzw. prawa strona, czyli naturalni sojusznicy Mateusza Morawieckiego. Ba, sam się nawet o to postarałem, bo wiedząc że temat ich kręci, jego fragmenty opublikowałem na prawicowym portalu gdzie mam fejkowe kato, a linki powrzucałem do prawicowych generatorów tylko słusznych treści.

No dobrze, szczerze przyznaję, że chodziło przede wszystkim o to, by ich nieco podrażnić a raczej rozdrażnić. Robię to od czasu do czasu z pełną premedytacją, bo zawsze dostaję wtedy to czego oczekuję: porcję zabawnego jadu przemieszanego z totalny zaślepieniem. Lub też nieudolną zazwyczaj próbę odwrócenia kota ogonem. Nie inaczej stało się i teraz, towarzystwo się zagrzało.

Oto najczęstsze reakcje (te wulgarne pomijam):

„Opowiedz teraz o sobie, porównamy”, albo jedna z najpiękniejszych myśli która mnie ujęła: „zazdrość to rzecz ludzka…a jakie są twoje dokonania? Może pod Mławą szedłeś z bagnetem na czołgi żelazne? Może walczyłeś saperką o Wzgórza Golan?”, lub też „Nie kryguj się, opowiedz jaki z Ciebie gieroj”. To ten dominujący styl. Przy okazji oczywiście dowiedziałem się, jak nędznym jestem parchem i co zrobią ze mną Polacy, jak tylko wreszcie we własnym kraju przejmą władzę, a że przejmą to pewne. Ale to temat na kolejną być może notatkę.

Wychodzi na to, że ja tu piszę z uznaniem, z pokorą i z szacunkiem nawet o bohaterstwie młodego wrocławskiego opozycjonisty Mateusza Morawieckiego, a Oni na to reagują standardowo, bez odrobiny fantazji: jedna kurwa w prawo, druga kurwa w lewo, plus argument, że „w Ameryce brutalnie biją Murzynów a ty nic, milczysz, nic nie piszesz. Wstydź się”.

WEZWANY DO TABLICY GRZECZNIE I RZECZOWO WYJAŚNIAM

Drodzy koledzy z prawicy, przede wszystkim tekst był – raz jeszcze podkreślam – o bohaterskiej i pełnej zaangażowania postawie pana Mateusza, a nie o mnie. Zwyczajnie więc nie wypadło się chwalić jakimiś swoimi dokonaniami. Oczywiście mógłby tu coś nakłamać, na gorąco konfabulować, przypisać sobie zasługi zupełnie mi nie przynależne, ale nie chciałbym szczerze mówiąc być skazanym za celowe kłamstwa. To by mogło położyć się cieniem na moim wizerunku i kto jak kto, ale właśnie pan Mateusz najlepiej mnie chyba rozumie i najlepiej wie o czym mówię.

Poza tym cokolwiek bym zrobił i kiedykolwiek bym to zrobił, nawet gdybym z saperką biegał po Wzgórzach Golan, to i tak z dokonaniami pana Mateusza nie miałbym najmniejszych szans. Pomijam tu wcale nie banalny szczegół, że dziś pełno jest takich, co wtedy z milicją się ganiali, rozbrajali zomowców, wspinali się na rusztowania, stali na barykadach, drukowali podziemne gazety, klęczeli nad własnoręcznie wykopanym grobem z ubeckim pistoletem przy skroni i roznosili ulotki a może nawet byli internowani, więc niczym szczególnym nie byłbym w stanie się wyróżnić.

[BTW, pan Mateusz, mówiąc o swojej walce, ewidentnie zapomniał o internowaniu, i wielka to szkoda, bo nawet ładnie by to wszystko z sobą zagrało, te niebywałą historię piękną klamrą spinało]

Gdybym się teraz przyznał do jakiś wyimaginowanych raczej czynów, wpisał się nieodpowiedzialnie w ten populistyczny w istocie nurt kombatancki, byłbym raczej mało oryginalny. Więc wybaczcie nie mogę tego zrobić, nie mogę niczym się pochwalić, niczego wielkiego nie dokonałem! I to na własne życzenie poniekąd.

JAK PRZESPAŁEM SWOJĄ SZANSĘ BY BYĆ KIMŚ

Otóż z powodów przede wszystkim czysto estetycznych, no i z wrodzonej niechęci do jakichkolwiek samobójczych w istocie odruchów patriotycznych, ale też tchórzostwa i wygodnictwa, siedziałem sobie w tych romantycznych latach 80-tych zagranicą. Było jak na tamte czasy całkiem spoko, bezpiecznie, ciepło i sympatycznie i w odróżnieniu od Polski wreszcie estetycznie było. Poza tym łatwe dziewczyny były, tanie wino i Gitany w każdym kiosku, więc gdzie tu miejsce na jakieś rusztowania, podziemie i zabawy z milicją? W ogóle mi do głowy takie fanaberie nie przychodziły.

Leniłem się, konsumowałem i unikałem rozgłosu i nie czułem niestety potrzeby robienia czegokolwiek dla ojczyzny. Może dlatego też, że jakże wielu było takich którzy mnie w tym wyręczali. Kolejka była i tłok a ja nie lubię się tłoczyć i rozpychać. Czułem się wiec rozgrzeszony i do dziś mi to zostało.

W związku z tym nie mam w zanadrzu niczego, czym mógłbym dzisiaj błysnąć, żadnego marnego nawet kawałka styropianu. No tak nieszczęśliwie się złożyło, więc sami powiedzcie, jak ja mam w tej sytuacji konkurować z bezkonkurencyjnym panem Mateuszem?! Nawet nie wypada.

A opisałem jego przypadek nie z jakiejś zawiści, zazdrości czy nie dajbosze w intencji ośmieszenia go, tylko z czystej sympatii, wierząc, że tą drogą uświadamiam tym co jeszcze nieuświadomieni, jak było i jak wielki acz skromny nadzwyczaj człowiek stoi dziś na czele naszego rządu i strzeże interesów, oraz dobrobytu, ojczyzny naszej kochanej amen! (R)

4 komentarze dotyczące “On Wielki, ja nikczemnie mały (suplement)

  1. wiesiek

    Może pod Mławą szedłeś z bagnetem na czołgi żelazne?
    Matko moja strach pomyslec gdyby ten „patriota” sie dowiedział iz „ci co pod Mławą”to 20 Dywizję Piechoty płk. Wilhelma Liszki-Lawicza. w której to znaczna cześć stanowili Białorusini i Litwini.
    20 Dywizja Piechoty, którą nie bez powodu okrzyknięto „żelazną dywizją”.

    Polubienie

  2. Ja zawsze w sytuacjach „patriotycznych” chętnie miejsca ustępuje innym patriotom

    Polubienie

  3. Cóż… Rożne bohaterskie rzeczy się robiło mając lat naście. Chociaż nie, to było znacznie wcześniej, jakeśmy się z kolegami z podwórka w Krzyżaków bawili… Mieliśmy po kilka lat wtedy, ale może Matołszek był nieco opóźniony?

    Polubienie

  4. To może wydalaj chociaż u siebie, co?

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.