duperele EXTRASY

Szczotka. Stać nas na własną!

Możesz sprawić, że twoja toaleta znów będzie świetna. Niewiele do tego trzeba, a zacząć można od odpowiedniej szczotki do kibla. Nic tak jak ona nie poprawi ci humoru.

Oto pewna nowozelandzka firma sprzedaje (jeśli trzeba dostarczy ci oczywiście do domu) ręcznie wykonane i cudownie wyglądające szczotki do mycia muszli klozetowych wykorzystujące wizerunek Donalda Trumpa.

45-ty prezydent Stanów Zjednoczonych robiący za szczotę, ma na sobie fragment niebieskiego garnituru, fragment czerwonego krawata i to co najbardziej rozpoznawalne, czyli słynne żółte kudły którymi będziemy mogli skutecznie szorować muszlę. Podobieństwo jest niesamowite i nie ma najmniejszych wątpliwości, że Tramp ze szczoty to Trump jak żywy, prosto z Białego Domu! Jednym słowem pełne zadowolenie i satysfakcja.

Zwróć uwagę obywatelu na plusu. Fakt, że będziesz posiadał taką szczotkę z pewnością sprawi, że będziesz jeszcze częściej siadał na kiblu niż zazwyczaj siadasz, tylko po to, by potem jeszcze częściej używać szczoty. Finalnie więc, twój kibel będzie błyszczał jeszcze bardziej, niż do tej pory błyszczy. No i poza tym ta radość… Zmyć resztki gówna Trumpem, naprawdę wielka to sprawa!

Jest też zła wiadomość. Szczotki okazały się tak popularne, że popyt znacząco przebił podaż, mimo że cała operacja – zakup plus wysyłka – to koszt rzędu jakiś 70 dolców. Żeby to cudo dostarczyli ci do domu, trzeba czekać nawet dwa miesiące.

No i teraz dochodzimy do pewnej delikatnej kwestii, która w sumie najbardziej mnie interesuje i nadzwyczaj kręci.

Bo ten prezydent niby fajny, w sam raz do tego o czym mowa wyżej, tylko dlaczego ja, swoją polską, nastawioną na przyjmowanie patriotycznych treści toaletę mam myć jakimś obcym za przeproszeniem prezydentem, całkowicie z importu? Nie po to wstawiliśmy z kolan!

Zgoda, Trump to oczywiście sojusznik, szacunek i uznanie się należy i cieszy nawet, że do czegoś pożytecznego i konkretnego się nadaje, ale przecież nasza polska duma, nadal pozostaje dumą. No i to przekonanie, że dobre bo polskie. Więc nieśmiało tu pytam, czy aby nie mamy jakiegoś własnego Trumpa? Patriotyczniej by było. Ja mam kandydata, a wy? (R)

16 komentarzy dotyczących “Szczotka. Stać nas na własną!

  1. Sobiepan Sobiepan

    Wielce Szanowny Jahu !!! Redaktorze Naczelny etc.etc.etc. !!!!
    Marneee szanseee – jak mawiają Francuzi !!! Aby stworzyć popyt na takie szczotki, trzeba by najpierw wybudować toalety. Z tym był zawsze problem ! Za czasów II RP niejaki Sławoj-Skladkowski – premier – podjął pionierskie działania w tej dziedzinie – nakazując „z urzędu” aby Polacy budowali sobie owe słynne „sławojki” i koniecznie malowali je na niebiesko. Kolor ten podobno odstrasza muchy i inne insekty żerujące na zawartości.. Po tym przyszła wojna – wszystkie drewniane „wygódki” spłonęły. Należało mozolnie zaczynać od nowa.I tak TRWA !!! Gdyby do „procederu” nie mieszać „polityki” – być może postęp w tym budownictwie byłby wyraźniejszy. Niestety – niektórzy rodacy trudniący się uprawianiem polityki, nie zanieczyszczają muszli klozetowych – zawartością obrzucają swoich przeciwników, co podobno jest skutecznym sposobem, aby pokonać przeciwnika. I jak tu używać takiej „szczoty”. Ponadto – na terenach „politycznie zacofanych” nadal „chadza się za stodołę”, bo kto to widział aby srywać w domu. Marneeee szanseeee !

    Polubienie

  2. Anonim

    Trochę optymizmu, teraz nawet na wsi przynajmniej 90% domostw ma łazienki, nie wiem tylko ile używa szczotek do kibla. Proponuję więc metodę małych kroczków. Najpierw papier toaletowy – kolorowy – a jakże, chętnych do użyczenia swojej buźki na papier znalazłby bardzo szybko i wielu. Oczywiście szczotki też, ale jednak Trump posiada owłosienie akurat na szczotkę a u nas ciężko byłoby myć kible łysinami.. No chyba że taki jeden kojarzący się z wodą stojącą ze Śląska chyba lub ten od aniołów z konfetti. Coś tam by znalazł. Proponuję też i prawa autorskie chętnie odstąpię tabliczki na furtkę. Zamiast „uwaga zły pies” nadrukować „uwaga zły rząd” lub coś bardziej dowcipnego,.

    Polubienie

  3. Fakt. W tej roli prezydent jako „prezydent” jest najbardziej użyteczny. Choć nie do tej roli został powołany urząd prezydenta, w tej jedynie – jak się okazało – byłby z niego pożytek. Przynajmniej jeśli chodzi o te dwa egzemplarze – amerykańską (produkcji nowozelandzkiej) i naszą, a konkretniej naszego kandydata na szczotkę. Bo przyznam się szczerze, myślałam o roli kropidła dla niego, z racji częstego przebywania w obiektach sakralnych (proszę zauważyć – tam jest pokorny i nie krzyczy), ale po przemyśleniach doszłam do wniosku, że na kropidło on jest trochę za miękki i w efekcie święcenia, tylko opryskałby sobie obuwie.

    Polubienie

    • W zasadzie to jest pomysł który mi się podoba. Bądźmy oryginalni. Nie szczotka do kibla, bo ta jak widać już jest, ale kropidło. Nasze polskie, narodowe, z polskim bohaterem. Czupryna u niego może już nie ta, ale na kropidło spoko wystarczy

      Polubienie

  4. No tu pewien problem widzę, jak wspomniałam, z uwagi na brak sztywnego kręgosłupa trudno będzie, z dostatecznym rozmachem kropić kutasem (element ozdobny).

    Polubienie

  5. Sobiepan Sobiepan

    Wielce Szanowni – wszyscy ! Wysoko sobie cenię Wasz optymizm i przekonanie,że aż 90% gospodarstw wiejskich buduje obecnie szamba. Absolutnie nie mam nic naprzeciwko temu – wprost przeciwnie. Gdyby jeszcze ktoś wyjaśnił użytkownikom, aby ich zawartości nie „rozpryskiwali” na plantacjach ziemniaka lub buraka. Kiedy jadę na wieś do domku letniskowego – czuję to! Śmierdzi jak cholera !!! Odtąd nie jadam ziemniaków gotowanych w łupinie. Znawcy twierdzą, że pod skorka gromadzą się różne substancje – niekoniecznie same witaminy. Widocznie pan premier ma takie same podejrzenia – ostatnio preferuje ryż, jako podstawę wyżywienia narodu. No i ryż zaczyna wyrastać z wody to z natury rzeczy musi być czysty….chyba,że….. rośnie w „kałużach” – .no mniejsza z tym – na Śląsku mają ostatnio bardzo ambiwalentne nastawienie do wszelkich „kałuż” – nie bez racji !
    A co do kropideł….hmmmm……trzeba by się zastanowić. Znawcy twierdzą, że woda używana do kropideł też budzi rozterki wśród mikrobiologów – jest przebogata w różne takie tam, bo ludzie nie zawsze ręce myją. Dałbym sobie spokój.

    Polubienie

    • Ale w sensie że co? Że oni te ludzkie… guano na pola uprawne?! A to się doczekało nobilitacji! Dotąd tylko politycy wylewali na siebie spore ilości, a teraz… W tych warunkach przestaje mnie dziwić estyma, jaką niektórzy obywatele tego kraju darzą wszelkie gówno! Pewno z racji wielorakiego zastosowania. Co do kropienia… Ja chętnie dam spokój i ani myślę się przy nim upierać, ale obawiam się że główni specjaliści od kropidła na pewno nie! Wszak od jakiegoś czasu kropią wszystko. Nawet sławojki.

      Polubienie

  6. Sobiepan Sobiepan

    ulotnechwile870674553 (uff… !!!) – :-))))))))))))) !!! Otóż TAK !!! ONI (znaczy się – „rolnicy”) – tak to czynią z tym „guanem ludzkim” – prosto na plantacje. Tymczasem proces technologiczny przetwarzania obornika w pożyteczny nawóz naturalny, MUSI trwać kilka miesięcy. Na „gnojowniku” składuje się ten „surowiec” w odpowiednie pryzmy, w których następuje proces pożytecznej fermentacji. Stopniowo zanika też charakterystyczny dokuczliwy smród….baaaa….taki np.koński obornik, po fermentacji wydziela zapach palonego cukru. Hodowcy pieczarek używają go do produkcji smakowitych grzybków. Ogórki też chętnie się plenią na takim podłożu…nie mówiąc już o dyniach…
    Natomiast „ludzkie guano” powinno być wywożone z szamb, do oczyszczalni ścieków i tam odpowiednio „utylizowane”, ponieważ zawiera nie tylko to co zawiera, ale wszelakie chemikalia użytkowane w domostwie, jak proszki do prania, płyny do zmywania naczyń itp.itp., które trudno nazwać „nawozem naturalnym”. Są to raczej trucizny, których w żaden sposób nie trawimy. Stąd problem i dlatego „dzwonię na alarm”. Zatem – powinno być wywożone do oczyszczalni ścieków – a nie jest, bo to kosztuje kilkadziesiąt złotych a nasi „rolnicy” to „naród oszczędny” – i to by było na tyle ! Jeszcze tylko dodam, że jak ktoś ma ogródek warzywny to ma także „kompostownik”, gdzie przerabia odpadki roślinne na pożyteczny „kompost”. To jest „proceder” trochę zbliżony do przetwarzania obornika. Tak to sobie urządziła „natura” a ludzie – jak to ludzie, tylko paskudzą !!!

    Polubienie

  7. Nie jest mi obcy proces przetwarzania obornika w naturalny nawóz. Jeśli chodzi o przetwarzanie nawozu końskiego w podłoże do hodowli pieczarek jest jeszcze bardziej skomplikowany. Natomiast O niecnym procederze „nawożenia” gleby ludzkim gównem jednak słyszę po raz pierwszy i w odniesieniu do usłyszanej przeze mnie dziś informacji, iż w trosce o zdrowie powinniśmy kupować warzywka bezpośrednio od rolnika zamiast w markecie dostaję napadu histerycznego śmiechu!

    Polubienie

  8. Sobiepan Sobiepan

    ulotnechwile870674553 !!!! :-))))))) – mała poprawka – nie wszyscy „rolnicy” stosują te metody nawożenia gleby, ale prawie w każdej wsi znajdzie się ktoś taki, a to wystarcza aby zapaskudzić grunty rolne. Niestety ! Ja mam na działce taki ogromniasty gar, wkopany w ziemię, w którym czasami sadzę sobie kilka ziemniaków, aby mieć „na pod orędziu” kiedy mi przyjdzie ochota na ziemniaki z ogniska z masełkiem. Smakują „bosko” i zupełnie inaczej niż te „kupne”.

    Polubienie

    • Rozumiem, że nie każdy rolnik jest idiotą! Te kupione w marketach, czy na rynku, gdzie zazwyczaj kupuję też chyba gdzieś wyrosły, za sprawą rolnika. Chodzi mi raczej o to, że nie mam możliwości zbadania gleby w której rosły, pod kątem nawożenia 😉 więc chyba daruje sobie spożycie – skądinąd bardzo smacznych i poniekąd zdrowych ziemniaczków. Na ryż się nie przerzucę – nawet na pewno – bo jak pomyślę, że w niedalekiej przyszłości micha ryżu, to może być nasz jedyny posiłek i zarazem zapłata za wykonaną pracę – wszak rząd nasz, w celu spełniania wyborczych obietnic mocno się u Chińczyków zadłużył, o czym raczej się nie mówi – odchodzi mi jakoś ochota na ryż. Chyba przejdę na dietę suchy chleb + woda. Przynajmniej będąc w Polsce. Zapewne z korzyścią dla figury.

      Polubienie

  9. Sobiepan Sobiepan

    ulotnechwile870674553 -:))))))). Zauważ, że „polski ziemniak” – kupny, musi być opiaszczony i ubłocony (więcej wtedy waży !). Ziemniaki importowane (nawet z Maroka czy innego Egiptu), są z reguły umyte i opłukane. Mają tez „błyszczącą skórkę” a nie „korkowatą narośl – jak te nasze – kupne. Mógł bym tu przytoczyć obszerny opis dlaczego tak się dzieje, ale wcale to nie zmieni sytuacji „na rynku”. I pomyśleć – kiedyś byliśmy potęgą w produkcji dobrych ziemniaków (u mnie mówiło się – pyrek). Wszystko jakoś „spsiało” – szkoda ! A placki ziemniaczane, a „szare kluseczki” z kapustką kiszoną – to były czasy – co ???

    Polubienie

    • Zabawne, ale „pyrki” mówi się u nas do dziś (przynajmniej niektórzy pielęgnujący gwarę poznańską), a placki ziemniaczane (dla mnie koniecznie utarte z cebulką i bez mąki za to z większą ilością jaj) z kwaśna śmietanką, to rarytas był! No i szare kluseczki z kapuchą i oczywiście skwareczkami z boczku wędzonego (nie parzonego!) – dziwne ale dostałam ślinotoku, ciekawe dlaczego?

      Polubienie

  10. Sobiepan Sobiepan

    ulotnechwile870674553 !!! – :-)))))))))) :-))))))))))) Z tymi „pyrkami” to było tak. Ziemniaki sprowadzono do Niemiec z Peru.Z Niemiec – ziemniaki trafiły do Wielkopolski. Poznaniacy nie chcieli nazywać ich „kartoflami” – dlatego wymyślili sobie nazwę „perki”, że niby są z Peru. Po tym – kiedy nazwa spowszedniała – gwarowo nazywano je „pyrkami” lub „pyrami” – i tak już zostało.
    A propos placków – ambrozja w gębie – grzybki maślaki usmażone na masełku z cebulką – w sosie śmietankowym + zielona pietruszka i koperek !!! Mogą też być rydze smażone na masełku, ale bez śmietany.Rydzyki powinny być małe – o średnicy kapelusza 4-6 cm – odciąć korzeń – smażyć „blaszkami” do góry aż odparuje z nich sok.

    Polubienie

    • Jakim cudem od szczotki klozetowej, poprzez kropidło zeszliśmy na przepisy kulinarne 😉 U mnie w domu mówiło się kartofle (to znaczy ojciec mówił kartofle a babcia ziemniaki) ale my jesteśmy importowani z rożnych stron świata, aczkolwiek importowani w miejsce, gdzie obie rodziny miały cząstkę korzeni. Rydze… delicje!

      Polubienie

  11. Sobiepan Sobiepan

    Wbrew pozorom – jedzenie jakoś tam łączy się z tym drugim. Jak pakujemy je od góry, to musimy i wydalać. Nie znam innego sposobu ! :-)))))))))

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.