duperele EXTRASY

Fantazja nadal jest w cenie

Przypomnijmy fakty. Łódź Straży Granicznej – taka jak na foci – eskortowała inną łódź, którą niemiłościwie nam panujący PAD płynął do obozujących na Wyspie Sobieszewskiej harcerzy. Chodziło jak zawsze o lansik, ulubione zajęcie niemiłościwego. 

Eskorta była na pełnym wypierdzie i z fasonem. Chłopcy spuszczeni ze smyczy, tak łódką zakręcili, że wzbudzone przez nią fale rozkołysały zacumowane do brzegi jachty a te z kolei zaczęły się z sobą zderzać. Szkody zgłoszone przez właścicieli idą ponoć w tysiące.

Rzecznik prasowy Straży tłumaczy, że szanowna łódka dlatego tak zapierdalała, gdyż „mogło dojść do kolizji z jachtem motorowym”, który niespodziewanie znalazł się na ścieżce i na kursie. Tłumaczenie wydaje się jednak bałamutne, bo świadkowie nie potwierdzają takiej wersji zdarzeń. Nikt nie widział żadnego „kolizyjnego” jachtu. Przypuszczać więc należy, że pogranicznicy wzorem borowców (teraz już sopli) najzwyczajniej w świecie chcieli się popisać przed panem namiestnikiem. To motyw dość słaby, ale jak najbardziej zrozumiały, taki ludzkie.

Błysnąć brawurą i kozacką fantazją, przyszpanować i zyskać uznanie i podziw w oczach przełożonego, od którego sporo przecież może zależeć, to jest coś, to jest to, co należy pielęgnować. To tradycja i jeden z głównych rozdziałów niekończącej się księgi pamiątkowej głupoty polskiej.

Ale ponieważ w ogólnej wymowie greps z kolizyjnym jachtem raczej słabo wyglądał, więc rzecznik przyznał wreszcie, że tej fantazji było jednak ździebko za dużo i że nie było żadnego zagrożenia i łaskawie wszystkich za incydent przerosił zapewniając, że Straż bez szemrania wszystkie straty pokryje. To o tyle miłe i zaskakujące, że jak dotąd wszystkie te BORy i pochodne, szły w zaparte i naginając fakty winą za wypadki bezpardonowo obciążały bogu ducha winnych obywateli (vide Oświęcim). Szacunek więc dla rzecznika i niechaj mu służba dalsza lekką będzie.

Natomiast co do tej fantazji i szpanerki…

Trzeba chłopcy ściągnąć nieco lejce, bo źle się bawicie. Są mocne dowody na to, że w określonych sytuacjach i przy nieszczęśliwym spocie okoliczności, kozaczenie źle to się zazwyczaj kończy.

Jakieś osiem lat temu z małym okładem, zdarzył się taki przypadek, kiedy pewien dowódca statku (powietrznego), powodowany nieco wymuszoną zdaje się fantazją i niechęcią do narażania się przełożonemu, zignorował wszelki możliwe alarmy jakie statek z siebie wydawał i zakozaczył. Miał nadzieję błysnąć przed swoim przełożonym, który to z kolei przełożony, w trosce o kolejną generalską gwiazdkę dla siebie, chciał przyszpanować przed swoim zwierzchnikiem, czyli ówczesnym prezydentem. „Ja nie wyląduję, moi ludzie nie wylądują? Nie ma takiej opcji, śmiało zmieścisz się” – zakrzyknął do kapitana. No i co, zapytacie? Ano to, że się jednak nie zmieścili się a fala jaka powstała po uderzeniu statku (powietrznego) w ziemię, miała o wiele większe konsekwencje, niż ta w porcie sprzed paru dni.

Ceniąc fantazję, kozaczenie i samobójcze ciągoty jako ważny element polskiej tradycji wojskowej i przyczynę większości naszych klęsk,  z przykrością zauważamy, że nie tędy droga. Weźcie pod uwagę drodzy chłopcy, że to zła tradycja, nie warta pielęgnowania. No ale jeśli się uprzecie i dalej będziecie to kultywować, to ów brak rozsądku w połączeniu z tumiwisizmem, da nam wkrótce nowy powód go ulubionego polskiego świętowania, czyli żałoby narodowej. Szable w dłoń i do przodu chłopcy!   (R)

1 komentarz dotyczący “Fantazja nadal jest w cenie

  1. Straty pokryją, tym chętniej, że nie ze swoich kieszeni, a z naszych. Niektórzy chłopcy rosną, a ze wzrostem w parze idzie rozwój intelektualny i rozwaga. Niektórzy tylko rosną. I tych ostatnich mamy okazje podziwiać dość często. Niestety…

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d blogerów lubi to: