Konsekwentnie promuję tematy, dokumentujące pogłębiający się stan polskiego okurwienia umysłowego. Oto grupa chorobliwych nawiedzeńców żąda natychmiastowego wprowadzenia w życie przepisu, który zakazywał by manifestacji w pobliżu obiektów sakralnych.
◊
Szczególną ochroną objęte były by więc kościoły, kaplice, cmentarze, oraz wszelkie inne budynki „służące celem katechezy lub będące własnością organizacji kościelnych”. Innymi słowy demonstrowanie na przykład przed siedzibą episkopatu lub przed pałacem pana biskupa byłoby przestępstwem.
Wspomnianą grupę nawiedzeńców, lub – nazwijmy ich po imieniu – popierdoleńców/okurwieńców, za rękę prowadzi poseł Jan Klawiter. Gość co prawda nie jest o dziwo z PiS, ale z tzw. Prawicy Rzeczpospolitej, co po mojemu nie powoduje jakiejś szczególnej różnicy, no bo czym w sumie różni się cholera od dżumy? Niczym.
Ów wódz okurwieńców dowodzi, że kościół jeśli chodzi o ochronę prawną jest w Polsce bardzo zaniedbywany (głośny śmiech proszę!), a tym konkretnym przypadku chodzi zwłaszcza o „uniemożliwienie zakłócania kultu religijnego poprzez manifestacje o charakterze politycznym i antyreligijnym”. Więc teraz ma być spokój i cisza i nie może być tak, że kiedy biskup w pałacu pije koniaczek z klerykiem a potem dyma go na łożu z baldachimem, ktoś pod oknem drze ryja żądając ukarania pedofilów w sutannach. To biskupa dekoncentruje i tym samym czyni wzniosły akt seksualny nie do końca spełnionym i przyjemnym.
Jedyne co mnie zastanawia a nawet poraża, to te nieszczęsne 200 metrów. Bo w projekcie sejmowej ustawy zapisano, że demonstracje nie mogłyby odbywać się w odległości mniejszej niż 200 metrów. A dlaczego tylko 200 metrów? Dlaczego nie 500 albo cały kilometr? Przecież jak taka antykatolicka i antypolska (bo katolicyzm równa się polskość) tłuszcza podpełznie pod kościół, albo pałac biskupi, to ich wrzaski na bank słychać będzie z kilometra. Więc radziłbym się zastanowić i za wczasu wprowadzić zapis o zamknięciu całego kwartału, albo nawet dzielnicy. W wielu miastach rozwiązałoby to w ogóle problem jakichkolwiek demonstracji, z wyłączeniem rzecz jasna tych narodowo słusznych, oraz faszystowsko-religijnych.
Jako zaprzysięgły symetrysta – przynajmniej w niektórych sprawach – oczekiwałbym przeto, że dla równowagi wprowadzi się w życie zakaz demonstrowania uczuć religijnych, w tym procesji, w odległości nie mniejszej niż 200 metrów od osiedli mieszkalnych i domów, oraz dróg i autostrad. Nie może być tak, że jacyś przebierańcy i okurwieńcy nieco czasem gorszego sortu, łażą mi pod oknami, wydzierają ryj udając że śpiewają, mącą mój spokój i depczą moje uczucia antyreligijne. Myślę, że mój pogląd i mój punkt widzenia znajdzie wielu zwolenników wśród tutejszych bywalców. (r)
Znowu się, Reve, rozmarzyłeś…
PolubieniePolubienie
Proponuje jakies 400 km. To rozwiazaloby od razu problem (nieslusznych) demonstracji w PL. Oczywiscie, sluszne imprezy, jak miesiecznica, nazwane zostalyby zgromadzeniami demokratyczno-patriotyczno-duchowymi, wiec nie podpadaly pod to nowe „prawo”.
PolubieniePolubienie
Kolejna krzyżowa szajba.
Ryszard Subda
pt., 15.06.2018, 09:52 użytkownik TABLOID ONLINE napisał:
> @blogger known as revelstein posted: „Konsekwentnie promuję tematy, > dokumentujące pogłębiający się stan polskiego okurwienia umysłowego. Oto > grupa chorobliwych nawiedzeńców żąda natychmiastowego wprowadzenia w życie > przepisu, który zakazywał by manifestacji w pobliżu obiektów sakralnych. ◊ > ” >
PolubieniePolubienie
„oraz wszelkie inne budynki „służące celem katechezy…”. Zakaz będzie dotyczył więc przedszkoli i szkół, gdzie molestuje się umysłowo dzieci. Do tego mogą dojść wszelkie urzędy i np. sejm, ponieważ są oznkowane krucyfiksami przez watykańską sektę.
PolubieniePolubienie
Nie wie dlaczego, ale ten facet kojarzy mi się z seryjnym mordercą.
PolubieniePolubienie