Katoterroryści z baldachimami

Cieszę się że wreszcie jakiś polityk powiedział głośno to, co większość z nas myśli, ale publicznie tego nie mówi, bo po prostu nie za bardzo ma okazję. Polityk nazywa się Tomasz Cimoszewicz i tak podsumował wczorajsze procesje.

„…wy na maratończyków w Warszawie narzekacie. Ci się rozsiedli na środku ulicy i mszę odprawiają. Policja właśnie prysnęła. Radiowóz 919. Zamiast dopilnować przejazdu bo korek już długi, odbiło w pole i ślad po nich zaginął.”

Procesyjne zawalidrogi nie były jedynie problemem Warszawy. Jak Polska długa i szeroka nosiciele baldachimów skutecznie paraliżowali ruch doprowadzając do furii nie tylko kierowców.

Tweet Cimoszewicza spowodował oczywiście spodziewaną furię katolubnych, którzy uznali, iż jest to bezpardonowy atak na wiarę i próba obrazy ich uczuć religijnych. Niewykluczone, że wiele z nich na ten moment oderwało się nawet od dup swoich kochanek, lub wypuściło z rąk fiutki swoich kochanków, by dać odpór i osobiste świadectwo swej niczym nie zachwianej wiary. Media tradycyjnie i chorobliwie prawicowe zamieszczały oczywiście tylko te „właściwe” komentarze do tweeta Cimoszewicza, skrzętnie wycinając te „niepoprawne”. Ale to przecież zrozumiałe, bo media, te odzyskane i rozumiejące polska rację stanu, wreszcie mogą a nawet muszą pisać prawdę a nie kłamać i manipulować.

Zaznaczaem tu już wielokrotnie, że nie mam nic przeciwko temu, że ludzie w coś wierzą, nawet mi nie przeszkadza za bardzo, że wiarę tę demonstrują, pod warunkiem wszak, że robią to na swój prywatny użytek i nie wychodzą z tą demonstracją w przestrzeń publiczną. Ulica zaś bezsprzecznie jest przestrzenią publiczną. Jak chcą łazić, czołgać się po ziemi, śmiecić i zawodzić, niechaj robią to nie przeszkadzając innym. Kościoły mają wystarczająco dużo przestrzeni, zazwyczaj nawet ogrodzonej, by tego typu jasełka organizować. Można też to robić na łące sąsiada jeśli się na to zgodzi, lub na swoim własnym podwórku. Z ulic, uliczek, dróg i autostrad won! Wypierdalajcie!