Sylwetka Andrzeja Dudy, nakreślona przez Mariusza Janickiego i Władysława Władykę, jest tyleż barwna i przekonywująca, co i przygnębiająca. Dowodzi oto, że na najwyższym urzędzie w państwie mamy kolesia i gogusia bez szczególnych właściwości. Kogoś kto praktycznie niewiele znaczy, w grze politycznej się nie liczy, jest atrapą państwowego urzędnika i to przede wszystkim na własne życzenie a nie dlatego, że Kaczyński tak się uparł.
Za Gomułki i Gierka przewodniczący rady państwa (ów odpowiednik wtedy prezydenckiego urzędu), miał być może więcej do powiedzenia, niż dziś za „sekretarzowania” Kaczora ma Duda. Mimo, że to teoretycznie pierwsza osoba w państwie, to długo, bardzo długo można by wymieniać polityków i urzędników de facto zdecydowanie od niego ważniejszych, z których opinią ktoś się liczy, którzy coś mogą.
A on czym może się pochwalić? Niczym dobrym. Duda nie będzie historycznie oceniany za inicjatywę ustawodawczą w sprawie zakazu korzystania z solariów przez osoby niepełnoletnie, tylko za przestrzegania zasad państwa prawa. I tu kończy się historia i najpewniej kariera Andrzeja Dudy.
CO ZAUWAŻAJĄ JANICKI Z WŁADYKĄ
• „Andrzej Duda, co wielokrotnie było widać, lubi efektowne wejścia, ma skłonność do nieprzemyślanych akcji na politycznej szachownicy, ale nie przewiduje kilku ruchów naprzód. Upaja się chwilą, zainteresowaniem swoją osobą, tym że prezes się do niego osobiście fatyguje, a dziennikarze z jego fanklubu (…) nie posiadają się z zachwytu. Ale dalsze ciągi są najczęściej żałosne, wstydliwe, wszystko się sypie. Niczego nie potrafi doprowadzić do końca, przypieczętować, postawić na swoim. Jest dziwnie miękki, nie ma instynktu wojownika; ot, dali mu trochę pograć, i to go wyraźnie zadowala. Przypomina zawodnika, który cieszy się, że nie przegrał do zera, że ugrał seta, strzelił honorową bramkę”.
• „Fikcyjność uprawianej przez Dudę polityki dobitnie pokazuje sprawa z nieszczęsną ustawą o IPN, która wywołała międzynarodowy konflikt. Podniesienie przez prezydenta wątpliwości konstytucyjnych wobec tej ustawy (do dzisiaj na nią narzeka i bohatersko wytyka błędy rządowi) i mimo to jej podpisanie to jedno. (…) Ale skierowanie następnie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, którym rządzą sędziowie Przyłębska i Muszyński, było jasnym sygnałem, że prezydent nie czuje się „podmiotem”, ale trybikiem machiny władzy, zarządzanej z Nowogrodzkiej. Duda doskonale wie, czym jest dzisiaj Trybunał, bo sam przyłożył rękę do jego ruiny. Świadomie więc zgodził się na rolę notariusza i pozostawił ostateczną decyzję Kaczyńskiemu, mimo że to on sam powinien być taką instancją. Zadziałał „regulaminowo”, żeby nie można było się formalnie przyczepić. To cecha jego prezydentury: Duda udaje, że wierzy w demokratyczne procedury i instytucje, że jest prezydentem w spokojnym europejskim kraju”.
Autorzy słusznie przeto dowodzą, że polityka prowadzona przez prezydenta jest pozorna. Duda nie uczestniczy w niej naprawdę, on jedynie asystuje. Pokazuje się, wygłasza, dostojnie kroczy, moduluje głos, robi głupie miny, stroszy piórka, pręży się i sapie. Stoi z boku i naśladuje ruchy tych prawdziwych polityków, których się gdzieś naoglądał. Marzy, aby do nich dołączyć, a nawet próbuje dołączyć, ale robi to nieudolnie bo jest cieniasem. Bywa patetyczny, często za głośny, irytująco egzaltowany. Lubi jeździć po Polsce i bywać tam, gdzie się nim zachwycają, czyli zazwyczaj na głębokiej prowincji. Wygląda na to, że najlepszym jego życiowym wspomnieniem jest była już kampania wyborcza, gdzie mógł brylować i rozpalać tłumy (ach, te piszczące dziewczyny) i którą to kampanię jakimś cudem wygrał (wątek z Cambridge Analytica ten cud może tłumaczyć), i ciągle marzy o tym, aby raz jeszcze wsiąść do dudabusa, ściskać po drodze ręce, populistycznie bredząc i jakoby dając nadzieję. Idźmy jednak dalej…
ZA PŁOTEM CZEKAJĄ SAME KŁOPOTY
• „…publiczna krytyka płynąca z Nowogrodzkiej lub z Ministerstwa Sprawiedliwości, obelgi na prawicowych forach, pokazują skalę kłopotów. Nic konkretnego nie zrobić, a jednak oberwać, jakby się coś zrobiło, to pewna sztuka, którą być może Duda uznał za nauczkę. Tylko nie wiadomo, w którym kierunku: czy zrobić coś wreszcie naprawdę, czy też przede wszystkim nie obrywać? Faktem jest, że Duda jest teraz politycznie słabszy niż przed lipcowymi wetami. Nie dlatego, że wetował, tylko że pokazał, jak nie potrafił postawić na swoim”.
• „Naigrawanie się z koncepcji referendum [konstytucyjnego], bo tak trzeba nazwać kilka wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego z niedawnych wywiadów, świadczy o tym, że Duda nie ma w rękach żadnych kart. Jeśli zapowiedziane z taką pompą referendum w tym roku się nie odbędzie, Duda wyjdzie na kompletnie niepoważną figurę i w zasadzie powinien podać się do dymisji. Znalazł się zatem prezydent, i cała jego reputacja, w rękach Kaczyńskiego i to na własne życzenie. Trudno sobie wyobrazić teraz jakikolwiek sprzeciw głowy państwa wobec inicjatyw PiS, jeśli Duda chce mieć to referendum w jakiejkolwiek postaci”.
MAŁA, PRYWATNA POLITYKA BEZ ZNACZENIA
W bieżącej polityce, orientuje się marnie. Jeśli uprawia jakakolwiek politykę, to taką swoją małą, prywatną, nie mającą większego znaczenia. Taki lew salonowy zamknięty w czterech ścianach z żyrandolem nad głową. Zapewne zajebiście się nią cieszy i toczy te swoje gierki w przekonaniu, że to gry bardzo skomplikowane, w których on jest kluczową postacią. Ale to oczywista bzdura! Każdy ruch, który teoretycznie miał mu zapewnić większą samodzielność, w rzeczywistości jeszcze bardziej powiększał jego zależność od Kaczora. Do czego by się nie dotknął, to dokumentnie to położył.
• „Na żadnym etapie bojów o Macierewicza, sądownictwo, ustawę o IPN, referendum, nie postawił jasno na swoim, nie pokazał siły. Na wszystko były pieniądze w budżecie państwa, ale nie na to, aby Duda mógł spełnić swoje obietnice wyborcze wobec zadłużonych we frankach szwajcarskich czy tę dotyczącą podniesienia kwoty wolnej od podatku. Cały splendor za obniżenie wieku emerytalnego, z którym to postulatem Duda objechał w kampanii kraj, zgarnął PiS. Jeśli jako zwycięstwo ogłasza się zaś to, że gen. Kraszewski, wojskowy doradca prezydenta, ponownie ma klauzulę dostępu do informacji niejawnych, pokazuje to skalę sukcesów Pałacu, oraz to, co za sukces jest tam uznawane”
• „Duda raczej nie ujedzie do kolejnych wyborów na wizerunku idealnego zięcia, faceta, który łapie hostię, ściska miłe panie w powiatach i przecina wstęgi. Czasy są na to za trudne. Ale jest coś, co zapewne irytuje Kaczyńskiego, bo jednak nie daje mu pełnej kontroli nad polityczną sytuacją: to niejasna intuicja Dudy, że może jednak nie powinien wszystkiego akceptować in blanco, bo jeszcze jest choćby Kraków, który przetrzyma rządy PiS, gdzie się kiedyś będzie trzeba pokazać z żoną i córką na Plantach, i wciąż ma jakieś znaczenie status doktora prawa szacownej uczelni. To nadal największy – choćby niewyraźny – potencjał na drugą część kadencji”.
Może ktoś jeszcze w niego wierzy, może ktoś w niego uwierzy, ale nie ja, bo to po pierwsze kukiełka nie z mojego teatru, a po drugie ta kukiełka to pajacyk, nieudolny i kompletnie nieśmieszny, albo odwrotnie: tak śmieszny, że aż żałosny. A któż rozsądny jest w stanie uwierzyć w pajacyka, a na dodatek jeszcze obdarzać go władzą? Raz, ale nie dwa. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. (r)
Revelstein ! Na Swarożyca !!! Janicki ! A nie Janecki !
PolubieniePolubienie
Literówka w śródtytule…
PolubieniePolubienie
A jaki miałby być prezio? Wpierw błazen Marcinkiewicz, a teraz Duda. Trzeba przyznać, że Kaczor wie jak trafić w gusta ludu bożego.
PolubieniePolubienie