Poeta, eseista, prozaik, przedstawiciel pokolenia Nowej Fali. Rocznik 1945. Sygnatariusz Listu 59 z 1975 roku. W latach 1982–2002 na emigracji we Francji
Boli mnie niszczenie dobrych obyczajów, szacunku dla prawdy, dla przyzwoitości, dla podstaw dobrego życia zbiorowego, którego nie mieliśmy naprzód przez 120 lat rozbiorów i potem w czasie okupacji, a międzywojnie też nie było idealne. Do tego dochodzi nasza bezradność, bo jednak miliony ludzi zagłosowało tak a nie inaczej, Trybunał Konstytucyjny już nie istnieje, za chwilę zniknie Sąd Najwyższy, papież jest dla obozu władzy „lewakiem”, artyści i uczeni to „łże-elita”. Nie ma instytucji, autorytetów, nie ma nikogo, kto by mógł to zatrzymać. Nie ma szacunku dla nikogo w całym kosmosie. Parlament Europejski kłamie, senatorowie amerykańscy są źle poinformowani, Komisja Wenecka jest stronnicza, „New York Times”, „Le Monde”, „El Pais” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung” to są lewicowo-liberalne szmaty. Kiedyś już słyszeliśmy ten język. Profesor Staniszkis ma rację – to jest po prostu bolszewizm, tyle że prawicowy.
◊
Robert Musil napisał kiedyś, że człowiek to „liquide Masse”, czyli w swobodnym tłumaczeniu galaretka. Buntowałem się przeciwko temu określeniu, ale widzę, że nie miałem racji. Galaretka chciałaby się ustalić, ustabilizować. Galaretka uwielbia przywódcę, przekaz dnia, niechęć do mniejszości, potępienie dekadenckiej Europy. Nawiasem mówiąc, potępienie dekadenckiej Europy wspólne jest rosyjskim słowianofilom a także niektórym ruchom faszyzującym, od bardzo dawna.
◊
Galaretka nade wszystko żąda uwielbienia, a ponieważ to niemożliwe – straszy, niczym obrzydliwa ektoplazma z kiepskiego horroru.
PolubieniePolubienie