I roztoczył przed zgromadzeniem swych sobowtórów baśń o niezłomnych Polakach, którzy nigdy niczego nie wygrali, ale w klęsce zawsze wielcy byli, którzy wszystko utracili prócz dumy, którzy tyle razy napadani nigdy się nie poddali, którzy wyzuci ze wszystkiego, co doczesne, jedynie Boga chcieli. Słowem – najtragiczniejszą i najtrywialniejszą, najwulgarniejszą i najtańszą, najuboższą i najbardziej upokarzającą – z powstaniem warszawskim na czele – wersję dziejów Polski Donald Trump Polakom przedstawił. I rzecz jasna bardzo się ta wersja wszystkim Polakom zgromadzonym na placu Krasińskich podobała. Donald Trump! Donald Trump! Donald Trump! – skandowali oni. I bliscy byli skandowania: Zostań z nami! Zostań z nami! Zostań z nami! – ale na szczęście popołudnie disnejowskich przepoczwarzeń skończyło się, wyborowi strzelcy zeszli z dachów, demontowano pancerne ekrany, składano żelazne ogrodzenia. Nie wszystko – okazuje się – podczas tej krótkiej, a treściwej wizyty było z plastiku.
Cóż tu można dodać, sama prawda? Rzecz niezbyt aktualna, ale kocham Jerzego P. bez wzgledu na czas, porę roku, pogodę i życzę mu niezmiennie dużo, dużo zdrowia.
PolubieniePolubienie
i ja go kocham.
PolubieniePolubienie