Wiemy dlaczego „Jądro ciemności” Josepha Conrada wypadło z listy szkolnych lektur. To literatura niebezpieczna dla systemu! W ten oto sposób Conrad zupełnie niespodziewanie stał się „półkownikiem„. Nawet za realnej komuny nie dostąpił takiego zaszczytu.
Informacje tę nieoficjalnie potwierdziła nam ministerialna urzędniczka, ta sama, która komentowała już dla nas czas jakiś temu potrzebę wieszania Kaczyńskiego w klasach (spokojnie, chodzi tylko o portret).
„Zdecydowaliśmy się wykreślić powieść Conrada, bo jest ona dla osób już przygotowanych i życiowo ukształtowanych. Zawarte tam treści młodzieży szkolnej mogą przynieść więcej strat niż pożytku. Naszym zadaniem, jako instytucji odpowiedzialnej za wychowanie młodego pokolenia jest chronić ich przed zbyt wczesnym sięganiem po trudną, miejscami nieodpowiedzialną i nieodpowiednią dla nich literaturę. Dlatego zdecydowaliśmy wycofać tę książkę ze szkół”.
Po latach wziąłem więc powieść Conrada do ręki i wszystko zaczęło być jasne. Po pobieżnym przekartkowaniu, zaczynam rozumieć minister Zalewską i zatrudnionych przez nią ekspertów.
Rozumiem motywy jakimi się kierowali wycinając tę powieść.
Bo „Jądro ciemności”, to w pewnym skrócie i uproszczeniu mówiąc opis ideologii, która ludzi zmienia w zwierzęta. Powieść nic by nie straciła gdyby miała tytuł „Po nas tylko potop”, a pewnie i lepiej korespondowała by z otaczającą nas od dłuższego czasu rzeczywistością. Pewnie literaturoznawcy się oburzą, conradyści zapłaczą, ale ja forsuje tu tezę, że w roku 1899 Korzeniowski opisał państwo PiS, nawet o tym nie wiedząc.
Gdybym był owym ekspertem powołanym przez panią Zalewska do ułożenia listy lektur po które młodzież powinna sięgać, a po które sięgać nie powinna pod żadnym pozorem, to z pewnością conradowską powieść też umieścił bym na czarnej liście. Choćby z powodu takiego fragmentu:
„Byli zdobywcami, do tego zaś potrzeba tylko bezmyślnej siły. I nie ma się czym szczycić, jeśli się ją posiada, ponieważ siła ta jest po prostu przypadkiem i wypływa ze słabości innych. Zagarniali, co mogli – ze zwykłej chciwości. Była to po prostu kradzież z włamaniem, masowe morderstwo na wielką skalę, a ludzie rzucali się w to na oślep, jak przystoi tym, którzy napastują mrok”.
Tak Marlow opisuje przyjaciołom swoją podróż w górę rzeki Kongo. Czy aby więc Kongo nie nazywa się teraz Wisła?
Śmiem twierdzić, że dziś wariacje na temat „Jądra ciemności” przynoszą wszystkie w miarę rzetelne media, choć tych już pewnie za chwile będzie jak na lekarstwo. Tak jak i przyjaciele Marlowa, tak i my czytając gazety nie jesteśmy w stanie pojąć, co opętało niektórych z naszych współobywateli, że popierają władzę, która niczym społeczność dowodzona przez opętanego Kurtza, demoluje wszystko co na jej drodze. Armię, przyrodę, prawo, policję. A dodatkowo wprowadza pojęcia ludzi gorszego sortu, zdradzieckich mord, co z kolei ma usprawiedliwiać bezceremonialne plądrowanie kraju przez kaczą bandę.
Nic więc dziwnego że taka demoralizująca z punktu widzenia władzy literatura nie może mieć miejsca na liście szkolnych lektur. Bo nie daj boże ktoś to przeczyta i mamy pasztet. Mamy młodocianych opozycjonistów, kodziarzy i pewnie obywateli RP, którzy jeszcze nim dorosną, zechcą neutralizować i dezaktywować chorą władze. Niedoczekanie!
No cóż, 118 lat było trzeba, żeby wreszcie ktoś poznał się na tej książce. A poznał się PiS, bo to książka o nich. Może poeta Wencel napisze o tym jakiś przejmujący wiersz?
Jądra w powiazaniu z wierchuszka PiSu? Toz to oksymoron jak sie patrzy. Lepiej niech dzieciska nie czytaja, bo jeszcze zaczna cos insynuowac czy cus… 🙂
PolubieniePolubienie