EXTRASY SZUM&POCHODNE

Prosta historia. Taka folklorystyczna

Historia, a w zasadzie historyjka, nie dość że jest prosta to jeszcze krótka i pochodzi wprost z życia pewnego ministra. Nie będzie niestety po nazwisku, bo w ministerstwie którym z sukcesami dowodzi nasz bohater, nie mam żadnej wiewióreczki (jeszcze) skłonnej do donosów. Oznacza to, że nie mogę tej historyjki częściowo chociaż potwierdzić. Tak więc, żeby nie było jakiegoś niepotrzebnego halo, oznaczmy go umownie jakąś literką. Niech będzie to literka… ES.

A ta krótka w sumie historyjka brzmi mniej więcej tak.

Otóż ten przesympatyczny minister ES a może nawet ESZ, słynie z tego, że wielbi wprost dziczyznę, którą własnoręcznie z wielką wprawą uśmierca. Niestety, nie pierwszy on i nie ostatni jeśli o to chodzi.

Jak już tego powiedzmy bażanta ukatrupi (na kaczki już nie poluje z powodów ideologicznych), to upieczonego lubi przepić czymś konkretnym. Bez tego ani rusz. Bo minister tak w ogóle ma, że jak nie wypije to nie zaśnie, a jak nie daj boże zaśnie to nie może wypić, czyli na wszelki wypadek nie śpi. Przez to miedzy innymi wygląda jak wygląda.

I jakiś czas temu przydarzyła mu się taka smutna historia, że w środku nocy zabrakło popitki. Sucho wszędzie, ani marnej kropelki, a bażant nie zakąszany konkretem ciężko wchodzi po prostu. Przeto minister ES zasiadł był za kierownicą Skody Superb (choć niektórzy twierdzą że był to Passat) i popędził do nieodległego wawerskiego sklepu Alkohole 24H. Tam nabył flaszkę (a nawet dwie, żeby bez sensu drugi raz nie jeździć), i tak zaopatrzony na wypadek dalszego pragnienia, udał się pojazdem mechanicznym w drogę powrotną.

Niestety, manewrując przed sklepem, hakiem swojej fury znacząca uszkodził zaparkowany obok inny pojazd mechaniczny, czego nie zauważył, bo jak wiecie bywają stany w których albo się nie widzi nic, albo poczwórnie nawet się widzi. Oddalił się więc najzwyczajniej z miejsca zdarzenia, ale ktoś zapisał numer rejestracyjny i wezwał patrol policji. Narodowej już jak najbardziej.

Policja owszem przyjechała i zabrała się do roboty. Gustownie umundurowanemu funkcjonariuszowi podano więc ów numer rejestracyjny, oraz obowiązkowo nazwisko sprawcy, bo umówmy się, że minister ES to postać rozpoznawalna i w okolicy znana doskonale z różnych niekonwencjonalnych zachowań. Policjant słysząc o kogo chodzi nieco zesztywniał, a potem na minut kilka zniknął w radiowozie. Kiedy wrócił, zaczął dokładne oględziny rzekomo napadniętego przez ministra samochodu.

Obszedł go dookoła i stwierdził, że on tu żadnych uszkodzeń nie widzi i w ogóle nie wie po kiego chuja go tu wzywano. Kiedy palcem pokazano mu wgniecenie i jebutną rysę hakiem ministrowym uczynione, pan mundurowy ze spokojem odrzekł, ze owszem widzi to, ale wedle jego opinii to stare uszkodzenie, starsze nawet niż samochód, i że w ogóle nabierać na takie teksty i prowokacje to on się nie da. A jeśli chodzi o ten niby numer rejestracyjny, to on właśnie sprawdził w bazie i wyszło na to, że taki numer w ogóle nie istnieje. Więc nie widzi jakichkolwiek powodów do interwencji i niech nikt tu nie daj boże mu nie pyszczy i się nie awanturuje, bo zaraz mandat dowali za bezzasadne wzywanie służb porządkowych. A potem zamaszyście zawinął dupą, wsiadł w radiowóz i tyle go widziano.

Prawda, że fajna to historyjka? Taka folklorystyczna!

5 komentarzy dotyczących “Prosta historia. Taka folklorystyczna

  1. Stanisław

    Ten sam minister od ” ochrony środowiska ” tak kocha żreć bażanty, że nawet współpracuje z hodowcami tychże szlachetnych ptaków.
    Podchowane już bażanty, które po wypuszczeniu, zaledwie kilka chwil cieszyły się wolnością… bohatersko zabija z dubeltówki. Podkreśla tym swoją ” męskość ” i wybitną odwagę – choć od takiego podkreślania, ministerski ” ptaszek ” – nie powiększa się nawet o milimetr…
    Pan minister jest też znanym melomanem, zwłaszcza: jak jego piękne , muzyczne ” hobby ” – opłaca suweren! Ostatnio, ku swojej czci, wyprawił maciupcią imprezkę, w swojej ” stodole „, której punktem kulminacyjnym był: występ znanego ministrowi – tenora.
    Były też śpiewy gajowych i leśników – podległych panu Sz. Ci ostatni nie upomnieli się nawet o wynagrodzenie, a swoje śpiewy uskuteczniali ” pro publico bono „, z racji na platoniczną miłość do ministra Sz.
    Znany tenor zgarnął 55 tys. zł, czyli taką symboliczną zapłatę… po kosztach własnych:) O gaży dla zaproszonych, albo też wproszonych ” facetów w czerni ” – zródła nie wspominają…Zapewne obeszli się tradycyjnym ” co łaska „…
    Zaś: środowisko / pana ministra / stoi murem za swoim szefem, bo za nim stoi: szef wszystkich szefów: obleśny mnich z Torunia.
    Środowisko naturalne, którego ma bronić ów minister… nic nie mówi. Wołają bezgłośnie o pomstę, miliony – wyciętych drzew…
    Stanisław

    Polubienie

    • Asystentka Revelsteina

      Użycie zwrotu „ten sam minister od ochrony środowiska…” jest nieuprawnione. W żadnym bowiem fragmencie tekstu nie pada nazwa takiego ministerstwa, jak również z żadnego fragmentu tekstu nie wynika czarno na białym że chodzi o ministra od tego ministerstwa. Ewentualne podobieństwa z rzeczonym są całkowicie przypadkowe i niezamierzone…

      Polubienie

    • Stanisław

      Składając samokrytykę, za nieuprawnione skojarzenie, wynikające – zapewne – z mego wychowania, gdzie uczono mnie, że: czarne – zawsze jest czarne, a białe – białe…:
      Proponuję dobrowolne poddanie się karze. Karze, polegającej na zaprzestaniu komentowania na tym blogu. Wierząc, że to będzie adekwatna kara, do haniebnego przewinienia, żegnam pozdrawiając Gospodarza i jego Asystentkę:)))
      Stanisław

      Polubienie

    • Asystentka Revelsteina

      Zartowniś 🙂

      Polubienie

  2. „Taka folklorystyczna!” Z cylku gry i zabawy ludu polskiego? No może ociupinkę. Chociaż ten bażant w tle natchnął mnie trochę melancholią. Fakt, tak jakoś rustykalnie się na duszy umęczonej zrobiło.

    Polubienie

twój komentarz:

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.