Część obywateli Najjaśniejszej zbulwersował przypadek zapisania w książeczce zdrowia dopiero co narodzonej zupełnie nowej obywatelki tejże Najjaśniejszej, iż pochodzi ona z in vitro. Zapis „IVF” (in vitro fertilisation) widniał w dokumencie jak byk i walił po oczach. Sprawca, to jeden z dolnośląskich szpitali. Jeśli ktoś wie który, proszę o podzielenie się tą wiedzą w komentarzach. Bo jak się bawimy w stygmatyzowanie to na całego!
Czy jest to, taki zapis mianowicie, pokazywaniem paluchem człowieka innego sortu? W domyśle: patrzcie, oto coś gorszego, coś grzesznego, niegodnego, bluźnierczego”? Moim zdaniem tak właśnie jest, choć szpital twierdzi coś innego. Uważa, że informację zapisano tylko „dla dobra dziecka, by lekarzom łatwiej było się nim opiekować„. Dla dobra dziecka powiadają!
Ojciec dziewczynki powodowany maksymalnym wkurwem doprowadził w końcu do wycofania zapisu, ale nie zmienia to istoty rzeczy, że w Polsce 2017 zapoczątkowano udaną praktykę naznaczania dzieci piętnem inności.
Do tej pory stygmatyzowano tylko dzieci zarażone wirusem HIV, też „dla ich dobra, by lekarzom było łatwiej…” i mimo protestów od praktyki owej nie odstąpiono. Teraz jak widzimy dołącza do tego in vitro, bo ministrowi Radziwiłłowi in vitro się nie podoba, uważa je za nieetyczne i zbrodnicze. Nakazu wpisywania na razie nie ma, ale lekarze doskonale czują klimat (zwłaszcza ci z klauzulą i delikatnym po katolicku sumieniem) i tyleż czujnie co gorliwie wybiegają przed szereg.
W ministerstwie zdrowia próbowaliśmy się dowiedzieć, jak to jest z tym stygmatyzowaniem „nieetycznych” noworodków.
Jakaś wysoko postawiona pani do której wreszcie dotarliśmy, na początku bardzo się oburzyła na określenie „stygmatyzowanie”, bowiem w jej ocenie jest to tylko próba uporządkowania sytuacji i wiedzy, a wszystko – skądś to znamy – „dla dobra dziecka, by lekarzom łatwiej było się takimi dziećmi opiekować”. Kiedy wyciągamy argument, że przecież to są zwyczajne, normalne dzieci, pani odpala że „…nie, to nie są normalne dzieci. To są dzieci specjalnej troski i wysokiego ryzyka, narażone na wiele schorzeń i zaburzenia rozwoju, w związku z tym wymagać będą szczególnej opieki. Ich oznaczanie jest niezbędne”. Tyle.
Od zaprzyjaźnionych wiewiórek w tymże ministerstwie wiemy też, że nakazu żadnego jeszcze niema, ale jasne być może są sugestie, aby w książeczkach zdrowia noworodków, odnotowywać również to, że… pochodzą z gwałtu. W tym wypadku argumentacja jest także wysoce przekonywująca: „Dzieci podchodzące z gwałtu mogą cierpieć na wiele przypadłości, zwłaszcza w sferze psychiki, a odnotowywanie tego faktu w książeczkach zdrowia pozwoli lekarzom łatwiej się takimi dziećmi opiekować”.
W planach jest też pewnie odnotowywanie dzieci ze związków kazirodczych, bo to również są „dzieci specjalnej troski i wysokiego ryzyka, narażone na wiele schorzeń i zaburzenia rozwoju.” Nic nie jest w stanie nas już zdziwić.
Oj to jeszcze powinni wpisywac dzieci w związku z księdzem.Boc to plemniki były konsekrowane uświęcone i z polecenia Chrystusa.ktorych posiadacz jest namiestnikiem na ziemi,tegoż.
Czyli należy im juz szykować dobre posady i to w zarządach by…nieśli
PolubieniePolubienie
Wieśku, ubiegłeś mnie. Właśnie chciałem napisać, że to skandal ukrywanie „poświęconych” dzieci! Przecież później będzie trudniej wykorzystać ich status „święetości”.
PolubieniePolubienie
Trzeba będzie wzorem Aldo Raine’a wycinać pisowcom nożem PiS na czołach, żeby się nie poukrywali, gdy „dobra zmiana” zacznie odchodzić w niebyt. Oczywiście, dla ich dobra, żeby suwerenowi było łatwiej.
PolubieniePolubienie
Oj tak, jak najbardziej.
PolubieniePolubienie
To jakieś obowiązujące prawo tzw. „dobrej zmiany”?! Czy tylko szpital chce się podlizać pisowcom? Dlaczego to robią?! To podłe i najgłupsze!!!
PolubieniePolubienie