Kuriozalny szef, kuriozalne kadry, kuriozalne komunikaty. MON sięga dna, ale ciągle usiłuje, z sukcesami zresztą, przebić się przez zalegający na tym dnie muł. Wyobraźnię i literacką twórczość trolli z MON pobudziła ostatnio debata jaką zorganizowała Collegium Civitas, czyli niepubliczna szkoła wyższa w Warszawie specjalizująca się w kierunkach, umownie mówiąc „politycznych”.
Debata owa, „Polskie służby specjalne po roku rządów PiS”, poświęcona była coraz gorszej sytuacji tychże służb specjalnych, permanentnie niszczonych i destabilizowanych przez zawistnych amatorów i dyletantów. Debatę prowadził między innymi generał Krzysztof Bondaryk, w przeszłości szef ABW, a uczestniczyli i głos zabierali Paweł Białek, były zastępca szefa ABW, Piotr Niemczyk, były zastępca dyrektora Urzędu Ochrony Państwa i jeden ze współtwórców tej służby, oraz generał Janusz Nosek, były dowódca Służby Kontrwywiadu Wojskowego. O szczegółach ich działalności z oczywistych czasem powodów wiele nie wiadomo, ale wierzcie mi, to ludzie zasłużeni dla polskich służb, i wiedzą co mówią i o czym mówią.
Macierewicz jak się dowiedział o panelu, to szlag nagły go trafił. Przez pół dnia – jak donoszą wiewióry, a wiewiór dzielących się z nami wiedzą w armii coraz więcej – jebał (znaczy się opierdalał) szefa swojego kontrwywiadu, że ten o spotkaniu nic nie wiedział, a tym samym nie podjął żadnych „działań destabilizujących”.
W pośpiechu wydano więc z założenia destabilizujący komunikat, tak żenujący, kuriozalny i ze wszech miar niebywały, że zwykłe załamywanie rąk w tym wypadku nie wystarczy. Ludzie, na Klonową (siedziba MON), acz nie tylko, czym prędzej trzeba wysłać kilka sanitarek z rosłymi sanitariuszami i z dużą ilością kaftanów. Inaczej będzie źle.
Bo o czym czytamy w tym „komunikacie”…
Komunikat MON nosi formę ostrzeżenia instytucji naukowych przed dezinformacją ze strony byłych funkcjonariuszy tajnych służb, którzy – cytuje – „tolerowali środowiska mafijne wyrosłe z komunistycznej Służby Bezpieczeństwa i prowadzili przestępczą działalność na rzecz obcych służb”. Komunikat nie jest nawet ostrzeżeniem, bo przede wszystkim jest zwyczajnym, wulgarnym pomówieniem, a w istocie rzeczy jest również groźbą. Czyli, jak się będziecie tak dalej bawić z niewłaściwymi ludźmi i zajmować niewygodnymi tematami, to my dobierzemy się wam do dupy. Taki jest właśnie przekaz.
Żadne konkretne nazwisko w komunikacie nie padło, ale i nie musiało, bo niedomówienia i ogólnie obraźliwe komunikaty to specjalność PiS.
Nosek z kolegami zastanawia się teraz, czy nie iść z tym do sądu i skarżyć MON i pana Maciorę o zniesławienie, ale panie generale drogi, po co, pytam? Można się oczywiście kopać z koniem, ale czy w ekstremalnej sytuacji nie lepiej potraktować go batem? Zamiast więc ciągać się po sądach z agresywnym głupkiem, czy nie lepiej po prostu przy byle okazji dać mu po ryja? I nie tak tylko od niechcenia z liścia, ale zdrowo, soczyście, raz a dobrze, by nie trzeba było juz więcej powtarzać. To czasami lepiej działa niż wyrok najwyższego sądu. Poza tym co ja tam będę wam mówił; to wy jesteście służby, jeszcze z dobrej szkoły i wiecie dobrze, jak załatwia się tak zwane chorobliwe zaleganie afektu u krnąbrnego pacjenta.

W zasadzie to wszystko co w tej sprawie jest do powiedzenia, bo na boga co tu jeszcze komentować? Można oczywiście po raz kolejny robić sobie beke z MON i jego urzędników, tylko znów… po co? To nikogo już nie bawi. A tak na marginesie… strona internetowa ministerstwa to w tej chwili jedno z najbardziej rozrywkowych miejsc w sieci, i sam miszcz Pietrzak (kiedy był jeszcze w formie nie zaś teraz kiedy jest zwykłym zgorzkniałym starym dziadem), nie powstydziłby się wielu figurujących tam tekstów.
I na koniec jedna drobna uwaga ad personam.
Otóż „komunikat” podpisała pełniąca obowiązki niedorzecznika prasowego Katarzyna Jakubowska, choć jak mówią znawcy, widać tam pióro dobrego wojaka Szejka Misiewicza, specjalisty od dezinformacji (swoją drogą jak pucował on wieczorami te podłogi w aptece w Łomiankach, to całkiem niezłe dopalacze musiał z półek zajumać, bo do dziś go to trzyma i telepie).
Więc w tej sytuacji, jedyne co mi przychodzi w tej chwili na myśl, to słowa współczucia dla owej pani Kasi. Pani Jakubowska na razie starannie skrywa twarz i słusznie, bo im mniej osób ją zapamięta i na ulicy będzie kojarzyć, tym lepiej. Nie mniej problem jest kochana pani Kasieńko, bo jako stosunkowo młoda jeszcze kobieta, powinna pani zważać na to co robi, pod czym się podpisuje i co nazwiskiem swoim i twarzą firmuje. Do emerytury jeszcze dużo lat a i ta emerytura może być niepewna, bo jak kolejna ekipa za czas jakiś zacznie rozliczać ekipę dobrej zmiany (a zacznie), to nie tylko emerytury nie był bym pewien. Reasumując: młoda, powiedzmy ładna acz nienachalnie kobieta, a z niewłaściwym elementem się zadaje i prowadza. Nie wstyd pani? Proszę pomyśleć o przyszłości.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Kuriozalny szef, kuriozalne kadry, kuriozalne komunikaty. MON sięga dna, ale ciągle usiłuje, z sukcesami zresztą, przebić się przez zalegający na tym dnie muł. Wyobraźnię i literacką twórczość trolli z MON pobudziła ostatnio debata jaką zorganizowała Collegium Civitas, czyli niepubliczna szkoła wyższa w Warszawie specjalizująca się w kierunkach, umownie mówiąc „politycznych”.
Debata owa, „Polskie służby specjalne po roku rządów PiS”, poświęcona była coraz gorszej sytuacji tychże służb specjalnych, permanentnie niszczonych i destabilizowanych przez zawistnych amatorów i dyletantów. Debatę prowadził między innymi generał Krzysztof Bondaryk, w przeszłości szef ABW, a uczestniczyli i głos zabierali Paweł Białek, były zastępca szefa ABW, Piotr Niemczyk, były zastępca dyrektora Urzędu Ochrony Państwa i jeden ze współtwórców tej służby, oraz generał Janusz Nosek, były dowódca Służby Kontrwywiadu Wojskowego. O szczegółach ich działalności z oczywistych czasem powodów wiele nie wiadomo, ale wierzcie mi, to ludzie zasłużeni dla polskich służb, i wiedzą co mówią i o czym mówią.
Macierewicz jak się dowiedział o panelu, to szlag nagły go trafił. Przez pół dnia – jak donoszą wiewióry, a wiewiór dzielących się z nami wiedzą w armii coraz więcej – jebał (znaczy się opierdalał) szefa swojego kontrwywiadu, że ten o spotkaniu nic nie wiedział, a tym samym nie podjął żadnych „działań destabilizujących”.
W pośpiechu wydano więc z założenia destabilizujący komunikat, tak żenujący, kuriozalny i ze wszech miar niebywały, że zwykłe załamywanie rąk w tym wypadku nie wystarczy. Ludzie, na Klonową (siedziba MON), acz nie tylko, czym prędzej trzeba wysłać kilka sanitarek z rosłymi sanitariuszami i z dużą ilością kaftanów. Inaczej będzie źle.
Bo o czym czytamy w tym „komunikacie”…
Komunikat MON nosi formę ostrzeżenia instytucji naukowych przed dezinformacją ze strony byłych funkcjonariuszy tajnych służb, którzy – cytuje – „tolerowali środowiska mafijne wyrosłe z komunistycznej Służby Bezpieczeństwa i prowadzili przestępczą działalność na rzecz obcych służb”. Komunikat nie jest nawet ostrzeżeniem, bo przede wszystkim jest zwyczajnym, wulgarnym pomówieniem, a w istocie rzeczy jest również groźbą. Czyli, jak się będziecie tak dalej bawić z niewłaściwymi ludźmi i zajmować niewygodnymi tematami, to my dobierzemy się wam do dupy. Taki jest właśnie przekaz.
Żadne konkretne nazwisko w komunikacie nie padło, ale i nie musiało, bo niedomówienia i ogólnie obraźliwe komunikaty to specjalność PiS.
Nosek z kolegami zastanawia się teraz, czy nie iść z tym do sądu i skarżyć MON i pana Maciorę o zniesławienie, ale panie generale drogi, po co, pytam? Można się oczywiście kopać z koniem, ale czy w ekstremalnej sytuacji nie lepiej potraktować go batem? Zamiast więc ciągać się po sądach z agresywnym głupkiem, czy nie lepiej po prostu przy byle okazji dać mu po ryja? I nie tak tylko od niechcenia z liścia, ale zdrowo, soczyście, raz a dobrze, by nie trzeba było juz więcej powtarzać. To czasami lepiej działa niż wyrok najwyższego sądu. Poza tym co ja tam będę wam mówił; to wy jesteście służby, jeszcze z dobrej szkoły i wiecie dobrze, jak załatwia się tak zwane chorobliwe zaleganie afektu u krnąbrnego pacjenta.
W zasadzie to wszystko co w tej sprawie jest do powiedzenia, bo na boga co tu jeszcze komentować? Można oczywiście po raz kolejny robić sobie beke z MON i jego urzędników, tylko znów… po co? To nikogo już nie bawi. A tak na marginesie… strona internetowa ministerstwa to w tej chwili jedno z najbardziej rozrywkowych miejsc w sieci, i sam miszcz Pietrzak (kiedy był jeszcze w formie nie zaś teraz kiedy jest zwykłym zgorzkniałym starym dziadem), nie powstydziłby się wielu figurujących tam tekstów.
I na koniec jedna drobna uwaga ad personam.
Otóż „komunikat” podpisała pełniąca obowiązki niedorzecznika prasowego Katarzyna Jakubowska, choć jak mówią znawcy, widać tam pióro dobrego wojaka Szejka Misiewicza, specjalisty od dezinformacji (swoją drogą jak pucował on wieczorami te podłogi w aptece w Łomiankach, to całkiem niezłe dopalacze musiał z półek zajumać, bo do dziś go to trzyma i telepie).
Więc w tej sytuacji, jedyne co mi przychodzi w tej chwili na myśl, to słowa współczucia dla owej pani Kasi. Pani Jakubowska na razie starannie skrywa twarz i słusznie, bo im mniej osób ją zapamięta i na ulicy będzie kojarzyć, tym lepiej. Nie mniej problem jest kochana pani Kasieńko, bo jako stosunkowo młoda jeszcze kobieta, powinna pani zważać na to co robi, pod czym się podpisuje i co nazwiskiem swoim i twarzą firmuje. Do emerytury jeszcze dużo lat a i ta emerytura może być niepewna, bo jak kolejna ekipa za czas jakiś zacznie rozliczać ekipę dobrej zmiany (a zacznie), to nie tylko emerytury nie był bym pewien. Reasumując: młoda, powiedzmy ładna acz nienachalnie kobieta, a z niewłaściwym elementem się zadaje i prowadza. Nie wstyd pani? Proszę pomyśleć o przyszłości.
Dodaj do ulubionych: