Ania Appelbaum, prywatnie żona Radka Sikorskiego, naraziła się Pispolsce. A naraziła się dlatego, że na łamach Washington Postu, dla którego nota bene pracuje, przyznała się do błędu („In Poland, a preview of what Trump could do to America”), przyznała się, iż sześć lat temu bardzo się myliła, myliła się w sposób niewybaczalny wprost. 13 kwietnia 2010 roku, będąc pod wpływem wyjątkowych emocji po katastrofie i porównując to wydarzenie do Katynia napisała: „Tym razem nikt nie podejrzewa, że był to wynik spisku”. I tu bardzo się myliła i tej pomyłki teraz tak bardzo się wstydzi i bije się w piersi (fakt, nieduże) za przewiny swe i wyjątkową naiwność prosząc o wybaczenie.
Po latach więc, w tej samej gazecie prostuje swe stare błędy i nieodpowiedzialne sądy (tekst przedrukowała Wyborcza i na nim się opieram), prostuje w sposób, który w nowej, odzyskanej i coraz bardziej dumnej Polsce nie może się spodobać. Pisze i cała bezwzględnością pokazuje, jak spiskowe teorie – w tym przypadku dotyczące katastrofy – mogą pomóc w zdobyciu władzy, a po jej przejęciu – w zwalczaniu niewygodnej prawdy. Zamiast opisywać w czym rzecz posłużę się po prostu krótkimi cytatami.
„Kaczyński (…) wykorzystywał katastrofę smoleńską do motywowania swoich zwolenników. Tej mniejszości polskiego społeczeństwa, która jest przekonana, że bliżej nieokreślone tajemne siły sprawują kontrolę nad krajem, że zagranica manipuluje „elitą”, że wszystko, co się stało w Polsce po 1989 r., jest częścią złowrogiego spisku. Okazało się to skuteczne. W ubiegłym roku za sprawą konstrukcji systemu wyborczego mniej niż 40 proc. głosów – 18 proc. dorosłej ludności Polski – wystarczyło, żeby Prawo i Sprawiedliwość, narodowo-populistyczna partia Jarosława Kaczyńskiego, zdobyło nieznaczną większość w parlamencie”.
Dwa zgrabnie skonstruowane zdania, w sumie nawet banalne tak, jak i banalna jest prawda którą opisują, wystarczyły aby Ania sama, zupełnie dobrowolnie zrobiła pierwszy krok w kierunku szubienicy, która ją niechybnie czeka, jeśli tylko komandosi Błaszczaka albo Macierewicza zdołają ją pojmać i siłą sprowadzić do Polski. Tak jak Żydzi pojmali kiedyś i do Izraela przewieźli Eichmanna, by osądzić go za zbrodnie przeciwko narodowi. A zbrodnie pani Anna popełnia straszliwe, czego przykład poniżej. Pisze…
„Kiedy rosyjscy kontrolerzy ruchu powietrznego chcieli ze względu na gęstą mgłę przekierować samolot na inne lotnisko, [prezydent Kaczyński] nie wyraził zgody. Dowódca sił lotniczych był w kokpicie wciągu ostatnich minut lotu, co mogło wpłynąć na decyzję pilotów. Według oficjalnego raportu napisanego przez najlepszych ekspertów lotnictwa w kraju samolot uderzył w drzewo, potem w ziemię – i się rozbił”.
W zasadzie to kwalifikuje się do sądu, bo nie dość, że sugeruje iż Kaczyński sam świadomie popełnił samobójstwo, to jeszcze przy okazji zamordował współpasażerów. To brutalny zamach na pamięć o wielkim Polaku i prezydencie i plucie na narodowego bohatera. Co więcej, współwinnym tego samobójstwa pani Appelbaum robi bohaterskiego przecież generała, o nieposzlakowanej opinii, czyli niejakiego Błasika. To najłagodniej mówiąc pomówienie, atak na polską armię celem osłabienia jej siły obronnej, de facto więc niewybaczalne przestępstwo, stojące pod względem ciężaru na równi ze słynnymi „polskimi obozami koncentracyjnymi”. Pomijając taki drobiazg, że przy najbliższej nadarzającej się okazji Błasikowa jej oczy wydrapie. I jakby tego było mało, to Ania brnie dalej i jeszcze bardziej w oczach Pispolaków się pogrąża. Pisze mianowicie…
„Ze względu na to, że rządząca partia nie zdołała obalić pierwotnego sprawozdania, stworzono sfałszowaną wersję rzeczywistości w postaci filmu. (…) który usiłuje pokazać „prawdziwą historię” katastrofy i jej zakłamywanie. Wizja wybuchu na pokładzie jest tak niewiarygodna, że niektórzy widzowie głośno się śmieją. Niemniej film został przez Kaczyńskiego określony jako „prawdziwy” (…), a fikcyjna wersja historii, odpowiadająca tym, którzy są u władzy, może z czasem wejść do programów nauczania.”
No i jeszcze ta szpila na koniec.
„To wszystko oczywiście wydaje się czymś niewyobrażalnym. Gdybyście mnie jednak zapytali pięć lat temu, czy nawet rok temu, powiedziałabym wam, że czymś niewyobrażalnym jest przekształcenie spiskowej teorii smoleńskiej w ideologię państwową. A jednak tak się stało”.
To oczywiście tylko drobne trzy-cztery cytaty, całość można sobie przeczytać w załączonym poniżej pdfie.
A jak już będziecie po lekturze, to z pewnością zrozumiecie, dlaczego Appelbaum stała się celem niewybrednych ataków i rutynowego jeśli chodzi o klasę i użyte słownictwo hejtu prawicowych żandarmów i poppatriotów. Zrozumiecie dlaczego do walki z nią z zapałem ruszyła armia prawicowo narodowych trolli. Słowa o tym, że zostanie ogolona na łyso a potem włóczona końmi po Krakowskim Przedmieściu, że zwiśnie na specjalnie dla niej przygotowanej szubienicy, to taka zwykła bułka z masłem, nic nadzwyczajnego, bo patrioci potrafią jeszcze więcej, ja tylko nie chcę tego cytować.
Do walki ruszyły też podporządkowane PiS media prywatne, w tym niesławny portal wPotylicę i coraz bardziej niesławne telewizyjne „Wiadomości”. Nawet nieocenionego i niecodziennego intelektu człowiek, jakim bez wątpienia jest minister Waszczykowski, włączył się w tę walkę o ochronę dobrego imienia znieważanej ojczyzny. Dowodził publicznie, że Appelbaum za „swe haniebne słowa” powinna być wywalona z roboty na zbity pysk, a jeden z amerykańskich thing-tanków, którego była członkiem nawet już to zrobił, co było oczywiście okazało się być wierutną bzdura.
To, że PiS atakuje jedną z najbardziej antykremlowskich publicystek (a do tego wpływowych) i to jeszcze za pisanie prawdy, być może nie jest przypadkiem Wskazuje, że mamy oto do czynienia, z chroniącym się za sztuczną zasłoną antyrosyjskości, najbardziej prokremlowskim rządem polskim. Nawet komuniści w czasach zaprzeszłego PRL nie byli tak proruscy jak proruscy (na granicy czasem agentury) są pisiory. Może Anna Appelbaum w kolejnym tekście przekonywując oto opisze.
Obawiam się że ONI naprawdę za chwilę zaczną wieszać. Powoli się do tego przygotowują.
PolubieniePolubienie